Czym palimy w piecu

i

Autor: Pixabay

Będą sprawdzać, czym palimy w piecach. Kary mogą być dotkliwe [AUDIO]

2019-10-22 16:05

Choć sezon jeszcze na dobre nie ruszył, to już zaczynamy dogrzewać nasze domy i mieszkania. Ci którzy nie korzystają z sieci ciepłowniczej palą w piecach, bo to wciąż najpopularniejszy sposób ogrzewania. I w tym przypadku myślenie z poziomu: „wolnoć, Tomku, w swoim domku”, nie wchodzi w rachubę, bo to co wrzucamy do pieca nie jest tylko i wyłącznie sprawą właściciela nieruchomości. Na co narażają się Ci, którzy paląc byle czym tworzą gęste chmury dymu?

Po pierwsze na dezaprobatę sąsiadów, ale to, przyznajmy szczerze nie jest zbyt dyscyplinujące. Może jednak stać się tak, że poirytowany sąsiad wezwie na przykład straż miejską. Ta z pewnością pojawi się w naszym domu czy mieszkaniu w celu skontrolowania tego jak, a przede wszystkim czym palimy.

- Strażnicy mogą zapukać do drzwi posesji, gdzie jest zauważalne nadmierne zadymienie, zakopcenie lub, gdy występuje wyjątkowo drażniący dym. Każdorazowo reagujemy też tam, gdzie mamy zgłoszenie od mieszkańców – wyjaśnia Piotr Barasiński, komendant Straży Miejskiej w Bełchatowie.

Podczas takiej interwencji strażnicy mogą sprawdzić zarówno piec jak i opał, który jest do niego wrzucany. Oczywistym jest, że nie wolno palić odpadków (także tych bio, czyli liści, skoszonej trawy) i śmieci, ale do grupy zabronionych materiałów opałowych należą też: węgiel brunatny czy osady i muły węglowe.

Zgodnie z obowiązującymi przepisami do wypalania dopuszczony jest: węgiel, miał, eko-groszek, drewno (choć w tym przypadku ten opał musi spełniać normę, nie wolno bowiem wypalać masy drzewnej o zawilgoceniu powyżej 20%) i inne paliwa, które można zakupić w legalnie działających składach opału. Warto też pamiętać o tym, że sprzedawca powinien nam wręczyć certyfikat jakości takiego opału. Taki dokument może uratować nas od poważnych konsekwencji w przypadku kontroli służb.

No właśnie, a co grozi za palenie byle czym? Strażnicy z kodeksu wykroczeń mogą wręczyć mandat. Jego górna granica, to 500 zł, ale na tym może się nie skończyć. Jeśli właściciel dopuścił się kilku wykroczeń (np. strażnicy stwierdzą, że nie ma podpisanej umowy na wywóz śmieci), to taka interwencja może kosztować do 1 tysiąca złotych. Ale na tym nie koniec, bo przy poważnych wykroczeniach strażnicy mogą skierować wniosek do sądu.

- Sąd nie jest związany kodeksem wykroczeń i może nałożyć karę wielotysięczną i to są już naprawdę poważne i dotkliwe koszty – mówi komendant Barasiński.

Strażnicy podkreślają, że sytuacji, w których bełchatowianie paliliby śmieci czy nieodpowiedni materiał opałowy jest z roku na rok co raz mniej. W tej chwili problem z niezdyscyplinowanymi mieszkańcami jest marginalny, choć niestety, czasami trudno nie zauważyć gęstych chmur dymu. Smog pojawia się tam, gdzie jest skupisko jednorodzinnej zabudowy, zwłaszcza tej nieco starszej.

 - Największy problem jest wieczorem i wcześnie rano, kiedy piece są równocześnie rozpalane w wielu nieruchomościach, a przy braku wiatru ten dym po prostu „siada”. Na szczęście to nie są sytuacje związana ze złej jakości paliwem, tylko zbieg kilku niekorzystnych okoliczności – podsumowuje komendant.

Posłuchajcie więcej w materiale radiowym Rafała Różyckiego:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki