
Dzieci dostały szczepionki o nieustalonym składzie
Ewa B., emerytowana już pielęgniarka jednego z podmiotów leczniczych w Szczecinku, usłyszała zarzuty narażenia 40 dzieci na niebezpieczeństwo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub utraty życia. Zostały one zaszczepione preparatem nieustalonego pochodzenia i nieustalonym składzie.
- Nie wiadomo, co im podano – mówiła "Super Expressowi" w listopadzie 2024 r. prok. Ewa Dziadczyk z Prokuratury Okręgowej w Koszalinie.
Proceder miał trwać w latach 2015-2019, a pokrzywdzonymi są dzieci, których rodzice zdecydowali się zaszczepić je nierefundowanymi w tamtym okresie preparatami skojarzonymi chroniącymi m.in. przed zakażeniem pneumokokami czy rotawirusami. Jedna szczepionka miała chronić przed kilkoma chorobami.
Sprawa wyszła na jaw dzięki dociekliwości rodziców. To właśnie oni zawiadomili prokuraturę po tym, jak jedna z matek zwróciła się bezpośrednio do producenta szczepionki, by potwierdził istnienie konkretnej serii i numeru preparatu, który miało przyjąć jej dziecko. W odpowiedzi usłyszała, że takiej partii w ogóle nie wyprodukowano. Kolejna z matek podczas wizyty lekarskiej dowiedziała się, że ma źle prowadzoną książeczkę zdrowia dziecka, ponieważ jest w niej np. data szczepienia a nie ma serii i numeru podanej szczepionki.
- Ewa B. nie przyznała się do zarzucanych czynów, złożyła wyjaśnienia - tłumaczyła prok. Ewa Dziadczyk. - Twierdzi, że szczepiła dzieci właściwie, że mogły się zdarzyć nieprawidłowości we wpisach w książeczce zdrowia dziecka, ale to dlatego że rodzice nie zawsze mieli je ze sobą. Błędy we wpisach mogły jej się zdarzyć także przez pośpiech.
Była pielęgniarka stanęła przed sądem
22 kwietnia 2025 r. pielęgniarka stanęła przed wymiarem sprawiedliwości. Przed Sądem Rejonowym w Szczecinku rozpoczął się proces Ewy B. W trakcie jego trwania został przeczytany akt oskarżenia przez prok. Dziadczyk. Ewa B. usłyszała 40 zarzutów, ponieważ tylu było pokrzywdzonych. Oskarżona nie przyznała się do popełnionych czynów, twierdzi, że nigdy nikomu nie podała niewłaściwej substancji. Na koniec obrońca zawnioskował, aby przesłuchać wszystkich pokrzywdzonych.
Za zarzucane Ewie B. czyny, grozi jej kara do 8 lat pozbawienia wolności.