Ból rozrywa serce

Ostatnie pożegnanie 7-letniego Tymusia i jego mamy. Przejmujący pogrzeb ofiar tragedii w Rabce-Zdroju

5 kwietnia, to bardzo smutny dzień w Mordarce (województwo małopolskie). To właśnie w piątek, w ostatnią drogę wyruszyli 7-letni Tymuś i jego mama Anna. W kościele pw. Miłosierdzia Bożego rozpoczęła się modlitwa różańcowa. Msza żałobna rozpocznie się o godzinie 13:30. Później trumny zostaną przewiezione na cmentarz komunalny w Limanowej.

To jeden z najsmutniejszych dni Mordarce. To właśnie dzisiaj, 5 kwietnia w ostatnią drogę zostaną odprowadzeni Tymuś i jego mama Anna. Oboje zginęli przygnieceni przez drzewo w trakcie wichury w Rabce-Zdroju. Ich śmierć widziały starsze siostry i ich tata. Z tą ogromną tragedią nie mogą się pogodzić mieszkańcy Mordarki.

O godzinie 13, rozpoczęła się msza różańcowa, po której o godzinie 13:30 rozpocznie się msza żałobna.

W kościele pw. Miłosierdzia Bożego zaczęli się gromadzić żałobnicy. W kościele zostały już ustawione trumny, przystrojone białymi kwiatami. Na ich widok, łzy napływają do oczu, a gardło się zaciska.

AKTUALIZACJA 13:45

W trakcie mszy żałobnej ksiądz odczytał list kondolencyjny od biskupa tarnowski Andrzeja Jeża.

"W obliczu śmierci waszych najbliższych, jednoczę się z wami w smutku i żałobie oraz składam szczere wyrazy współczucia i solidarności. Jeśli każda śmierć jest zawsze przedwczesna, nigdy nie w porę, to cóż powiedzieć po nagłej śmierci matki i jej synka?! Każde słowa są zbyt miałkie, żeby próbować to opisać. Stajemy zatem w niezmiernym bólu, jak Maryja Matka Bolesna na ludzkiej kalwarii. Pochylamy pokornie głowę przed tajemnicą życia i śmierci. Źródłem nadziei i pociechy jest dla nas fakt, że przy każdej mogile jak również przy grobie Łazarza w Brytanii staje Chrystus i dzieli z nami nasz smutek, a nawet łzy. Jednocześnie, właśnie przy grobie w obliczu śmierci ogłasza najbardziej podstawową prawdę chrześcijaństwa; Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we mnie choćby i umarł to żyć będzie. Każdy kto żyje i wierzy, nie umrze na wieki. W świetle tej prawdy staramy się baczyć na ludzkie życie, tak bardzo kruche i na śmierć, jako na całość, której ostateczny sens nadaje zmartwychwstanie Chrystusa. Wiara uczy nas, że rozłączeni na chwilę przez śmierć, spotkamy się znowu w domu naszego ojca. Wszak wszyscy tam zdążamy. Doświadczając zaś nieukojonego bólu po śmierci najbliższych, obejmujemy krzyż Chrystusa, przytulając się do jego umęczonego ciała. Z pasterską miłością i współczuciem obejmuję pana Kazimierza, Kalinę i Marcelinę oraz całą waszą rodzinę. Modlę się za waszych zmarłych, a was zawierzam Matce Najświętszej, której orędownictwo boskiego syna, niech jedna pociechę duchową i ukojenie serc."

AKTUALIZACJA 14:13

- Nawet nie zdążyli się przytulić, nie zdążyli się pożegnać, tak jak robili to każdego dnia, gdy szykowali się do pracy i szkoły. Nie zdążyli powiedzieć do siebie nawzajem tylko kilku prostych słów " do zobaczenia", " do potem". Tak gwałtownie i niespodziewanie śmierć wyrwała ich spośród nas żyjących. Jeszcze parę dni temu zmarła Anna chodził do pracy, rozmawiała z rodziną i wieloma tu obecnymi osobami, a teraz martwa spoczywa tu w trumnie. Jeszcze parę dni temu zmarły Tymoteusz chodził do zerówki, spotykał się z koleżankami i kolegami, ze swoją panią wychowawczynią, a teraz spoczywa w tej trumnie, obok trumny swojej mamy. Jeszcze w Poniedziałek Wielkanocny, byli na mszy świętej - mówi ksiądz prałat Marian Tyrka podczas mszy żałobnej w trakcie kazania

W kościele zgromadził się ogromny tłum ludzi, którzy wspólnie z panem Kazimierzem i jego córkami przyszli pożegnać Tymoteusza i jego mamę Annę.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki