Spis treści
Maszyna obcięła mu palec. "To był dla mnie normalny dzień pracy"
Dramatyczny wypadek wydarzył się na początku sierpnia. Dochodziła godzina 10:00 kiedy pan Marek włożył rękę do zbiornika z wirnikiem.
– To był dla mnie normalny dzień pracy. Przyjmowałem dostawę pszenicy, chciałem sprawdzić czy nie jest zaparzona i włożyłem rękę do zbiornika z wirnikiem. Niestety zbyt głęboko, a maszyna już pracowała. Nie zdążyłem zareagować i w sekundzie straciłem całego kciuka, palec wskazujący został poszarpany – opowiada mężczyzna w rozmowie z "Super Expressem". – Koledzy z pracy błyskawicznie zareagowali, wiedzieli jak udzielić pomocy. Dwóch zrobiło mi opatrunek, pozostali poszli szukać zagubionego kciuka. A to wcale nie było łatwe, zniknął w pszenicy. Istniało ryzyko, że wpadnie do spichlerza, a wtedy byłby już nie do odnalezienia. Na szczęście udało się kolegom go odnaleźć, prawidłowo go zabezpieczyli i wraz nim pojechałem karetką najpierw do szpitala w Wadowicach – dodaje pan Marek.
Operacja trwała wiele godzin
Tam, po konsultacji ze specjalistami z 5 Wojskowego Szpitala Klinicznego zapadła decyzja o kwalifikacji do zabiegu. Pacjent bardzo szybko został przetransportowany do krakowskiej placówki przy ul. Wrocławskiej.
Rozpoczęła się wielogodzinna operacja. Trwała 7 godzin, zakończyła się 10 minut przed północą. Dziś pan Marek może poruszać palcem i przyszytym kciukiem.
– Nasz zespół w serwisie replantacyjnym działa od 3 lat, natomiast od lutego tego roku działa Oddział Chirurgii Rekonstrukcyjnej Narządu Ruchu i Replantacji i pełnimy dyżury replantacyjne. Obecnie jest to 6 dyżurów w miesiącu. Na mapie Polski jest 12 ośrodków, które pełnią takie dyżury. Jest to oddolna inicjatywa ośrodków, które wykazują gotowość do zaopatrywania pacjentów z amputacjami urazowymi kończyn – tłumaczy Mateusz Kaczmarczyk, ortopeda, jeden z sześciu lekarzy pracujących na oddziale.