Poznań. Kierował groźby pod adresem radnych! Proszę pamiętać, co się stało w Gdańsku

i

Autor: fotolia.pl Poznań. Kierował groźby pod adresem radnych! "Proszę pamiętać, co się stało w Gdańsku"

Poznań. Kierował groźby pod adresem radnych! "Proszę pamiętać, co się stało w Gdańsku"

2021-12-29 14:32

Piotr P. kierował groźby pod adresem poznańskich radnych. Sprawa znalazła swój finał w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Właśnie zapadł wyrok w tej sprawie. Jaki? O szczegółach piszemy w poniższym artykule na se.pl.

W lutym 2020 roku Rada Miasta Poznania przyjęła Europejską kartę równości kobiet i mężczyzn w życiu lokalnym. Na sesję miejskiej rady przyszło wówczas kilkadziesiąt osób protestujących przeciwko przyjęciu uchwały. Po ogłoszeniu wyników głosowania na sali rozległy się okrzyki: "hańba, zdrada, zdrajcy!". Przewodniczący Rady Miasta Poznania Grzegorz Ganowicz zaprotestował, gdy osoba z sali powiedziała m.in.: "proszę pamiętać, co się stało w Gdańsku". Ganowicz poprosił zgromadzoną na sali publiczność o "powściągnięcie emocji" i ogłosił przerwę. Po kilku dniach przewodniczący Rady Miasta Poznania powiadomił o sprawie prokuraturę.

Rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu prok. Łukasz Wawrzyniak tłumaczył PAP, że początkowo śledztwo w tej sprawie zostało umorzone ze względu na niewykrycie sprawcy. Po opublikowaniu jego wizerunku udało się wytypować podejrzanego, któremu przedstawiono zarzut dotyczący stosowania gróźb karalnych. 64-letniemu obecnie Piotrowi P. zarzucono, że – jak tłumaczył prokurator kierując do sądu akt oskarżenia – "groził pozbawieniem życia członkom rady miasta nawiązując do zabójstwa prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza". Mężczyzna nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

W czerwcu 2021 roku poznański sąd rejonowy uznał mężczyznę winnym zarzucanego mu czynu i skazał go na 8 miesięcy ograniczenia wolności, zobowiązując oskarżonego do wykonywania nieodpłatnej, kontrolowanej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie.

Obrońca złożył apelację od tego wyroku, wnosząc o uniewinnienie Piotra P. Sprawę rozpoznał w połowie grudnia Sąd Okręgowy w Poznaniu, jako sąd II instancji. Obrońca oskarżonego wskazywał, że słowa oskarżonego "proszę pamiętać, co się stało w Gdańsku", wcale nie nawiązywały do zabójstwa prezydenta Pawła Adamowicza, ale do robotniczych strajków z lat 80. Dodał też, że aby w ogóle można było mówić o przestępstwie w tym przypadku, to osoba, do której miałyby być kierowane groźby musiałaby realnie obawiać się ich dokonania. Obrońca wskazał, że radni po słowach oskarżonego ani nie opuścili sali obrad, ani nie zażądali ochrony, a sprawę zgłoszono dopiero po kilku dniach.

Piotr P. podkreślił natomiast w sądzie, że jest niewinny i żadnych gróźb w kierunku radnych nie kierował. - Te oskarżenia są wyssane z palca – powiedział.

We wtorek Sąd Okręgowy w Poznaniu utrzymał w mocy wyrok sądu pierwszej instancji. Sędzia Agnieszka Kędzierska podkreśliła w uzasadnieniu, że apelacja oskarżonego nie zasługiwała na uwzględnienie. - Obrońca oskarżonego podnosił liczne zarzuty mające na celu dowiedzenie, że oskarżony nie dopuścił się zarzucanego mu przestępstwa. Zdaniem sądu odwoławczego, sytuacja wyglądała zgoła przeciwnie. Oskarżony dopuścił się przestępstwa gróźb karalnych (...) popełnionych na szkodę Radnych Miasta Poznania, którzy to 11 lutego 2020 podczas sesji rady miasta pracowali nad projektem uchwały o przyjęciu Europejskiej karty równości kobiet i mężczyzn w życiu lokalnym. Już samo procedowanie nad tą uchwałą było utrudnione dla radnych o tyle, że towarzyszyła temu publiczność, która nie zachowywała się w sposób należyty, a mianowicie: wznoszone były okrzyki, sesja była zakłócona – mówiła.

Sędzia dodała, że "kluczowym elementem i istotnym z punktu widzenia odpowiedzialności karnej oskarżonego było to, że oskarżony wyartykułował groźbę pozbawienia życia w stosunku do radnych, nawiązując swą wypowiedzią do sytuacji związanej z zabójstwem Prezydenta Miasta Gdańska rok wcześniej".

Zdaniem sądu oskarżony "próbuje stwarzać pozory tego, że chodziło mu o coś innego, że chodziło mu o wypadki gdańskie z roku 1980 – i to do tego nawiązywał w swej wypowiedzi".

- Po pierwsze: dla wszystkich obecnych - i z pewnością dla samego oskarżonego - oczywistym było, że jest to nawiązanie do zdarzeń sprzed roku, które miały miejsce w Gdańsku w czasie finału WOŚP, kiedy to nastąpiło ugodzenie, zakończone śmiercią, Prezydenta Miasta Gdańska. I z całą pewnością tego dotyczyła ta jego wypowiedź, dlatego, że nie ma żadnego logicznego uzasadnienia dla stwierdzenia, że chodziło o strajki w Gdańsku, bo czego by to miało dotyczyć? – mówiła sędzia i dodała, że nawet oskarżony nie potrafił wyjaśnić tego, co Europejska karta równości kobiet i mężczyzn w życiu lokalnym miałaby mieć wspólnego z wydarzeniami w Gdańsku w 1980 roku.

Sędzia odnosząc się do zarzutów obrońcy, który twierdził, że sąd rejonowy bezpodstawnie przyjął, że radni obawiali się gróźb powiedziała: "nic podobnego". "Radni, ci którzy zostali przesłuchani w sprawie, a właściwie przesłuchani zostali wszyscy uczestnicy tej sesji rady miasta, jednoznacznie stwierdzili, ci którzy słyszeli te słowa (...), że oskarżony takie właśnie słowa wypowiedział i część, znaczna część radnych poczuła się zagrożona. Zagrożeni nie poczuli się przede wszystkim ci radni, których głos był zgodny z oczekiwaniami oskarżonego i osób mu towarzyszących – oni stwierdzali, w większości, bo nie w każdym przypadku tak było, ale w większości nie czuli się zagrożeni tą wypowiedzią – bo dlaczego mieli by być, skoro ich właściwie ta wypowiedź nie dotyczyła? Dotyczyła ona tych osób, które głosowały za przyjęciem tej uchwały" – mówiła. Dodała, że bezpodstawny jest także zarzut, iż radni po słowach oskarżonego nie opuścili sali sesyjnej. Jak wskazała, "to, że nie opuścili w tym momencie sali plenarnej jest również uzasadnione tym, jak te wydarzenia dalej się potoczyły – to oskarżony opuścił tę salę, radni zostali sami wiedząc o tym, że po pierwsze – czekają ich kolejne obowiązki tego dnia (…), a poza tym, osoba, z której strony obawiali się zagrożenia była na zewnątrz. A więc wręcz nielogiczne byłoby, żeby w tym momencie właśnie wychodzili".

"To, że nie złożyli indywidualnych zawiadomień o przestępstwie również jest uzasadnione tym, że przewodniczący rady Grzegorz Ganowicz oświadczył - i tak uzgodnił ze wszystkimi - że w imieniu członków rady zawiadomienie takie złoży" – dodała.

Wyrok wydany we wtorek przez Sąd Okręgowy w Poznaniu jest prawomocny.

Sąd Rejonowy w Białymstoku. Daniel Martyniuk skazany za groźby karalne i znieważenie policjantów

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki