Do zdarzenia doszło 19 kwietnia na trasie Poznań - Wągrowiec w okolicy miejscowości Skoki. Szynobus poruszający się z prędkością 110 km na godzinę uderzył w ciężarówkę pełną drewna, stojącą na przejeździe kolejowym. W wypadku jednak nikt nie ucierpiał - a wszystko dzięki postawie maszynisty, który wybiegł z kabiny i ostrzegł pasażerów. Wcześniej włączył awaryjne hamowanie.
Polecany artykuł:
Dla wielu postawa maszynisty jest bohaterska. Jednak odmienne zdanie ma właściciel firmy, do której należała ciężarówka. Jak podaje TVN24, uważa, że maszynista miał dużo czasu, mógł hamować wcześniej, trąbić.
- Wszystko zostało wywrócone i zmanipulowane. Prawda jest inna - pisze właściciel pojazdu do portalu TVN24.
- To, że on uciekł i informował pasażerów, że grozi im jakieś niebezpieczeństwo jest to też jakiś tam odruch, ale każdy z nas, jeśli widzi jakieś zagrożenie jadąc samochodem to nie wskakuje na tylne siedzenie tylko kładzie rękę na klakson i hamuje - dodaje w rozmowie z portalem.
Mężczyzna postanowił złożyć zawiadomienie do prokuratury które dotyczy m.in. przejazdu kolejowego. Jak podkreśla właściciel auta, nie działa on prawidłowo i stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa. Do poznańskiej prokuratury wpłynął także wniosek o przeprowadzenie eksperymentu dotyczącego hamowania i przekroczenia dozwolonej prędkości przez maszynistę.
Przypomnijmy, że w szynobusie znajdowało się ok. 100 pasażerów. Nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Pojazd czeka naprawa, której koszt wyniesie około 700 tysięcy złotych. Z kolei kierowcy ciężarówki, który nieomal doprowadził do tragedii, policjanci zatrzymali prawo jazdy. Grozi mu teraz grzywna w wysokości nawet kilku tysięcy złotych.