Dramat rozegrał się w nocy z 17 na 18 lipca 2015 roku na chodniku przy ul. Pożegowskiej w Mosinie pod Poznaniem. Nad ranem przypadkowy przechodzień odnalazł Zbigniewa A., ale wtedy na pomoc było już za późno… Sekcja zwłok nie pozostawiała złudzeń. Mężczyzna został zamordowany, a lekarz medycyny sądowej odkrył głębokie rany kłute w okolicy karku. Policjanci znaleźli też niedaleko ciała metalowy klucz do świec samochodowych z długim szpikulcem. To było narzędzie zbrodni.
Policjanci szybko dowiedzieli się, że ofiara dzień wcześniej spotkała się towarzysko z różnymi osobami.
- Pili alkohol w różnych miejscach i częściach miasta - mówi dzisiaj Łukasz Wawrzyniak z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Śledczy wtedy przesłuchali nawet Vitalija B., ale ten zaprzeczył, że miał jakikolwiek związek z zabójstwem. - Materiały dowodowe, jakimi wówczas dysponowali śledczy nie dały podstaw do postawienia mu zarzutów. W związku z upływem zezwolenia na pobyt w Polsce, mężczyzna opuścił Polskę - mówi Wawrzyniak.
Sprawą, po 10 latach, w końcu zajęła się policyjna specgrupa. Po analizie dokumentów postawili wstępne hipotezy. Wtedy śledztwo ruszyło na nowo.
- Dzięki nowym metodom badawczym uzyskano nowe opinie biegłych z dziedziny medycyny sądowej i z Laboratorium Kryminalistycznego KWP w Poznaniu. Ich analiza wskazała, że to Vitalii B. jest sprawcą zabójstwa Zbigniewa A. - mówi Wawrzyniak. - Naszym zdaniem to właśnie on zadał pokrzywdzonemu ze znaczną siłą kilkanaście ciosów śrubokrętem będącym częścią klucza do świec, a następnie zabrał mu telefon wart 10 złotych - dodaje prokurator.
Ruszyły poszukiwania za mordercą. Mężczyzna został w końcu namierzony na terenie Czech i na podstawie ENA policjanci doprowadzili do jego zatrzymania i przekazania Polsce. Sąd aresztował już Vitalija B. na trzy miesiące. Grozi mu nawet kara dożywotniego pozbawienia wolności.