Po tej informacji Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska wszczął błyskawiczne działania. Sprawdzono wszystkie zakłady zlokalizowane w pobliżu Wisłoka po to, by wykluczyć dostanie się zanieczyszczeń do wody, co mogłoby spowodować masowe śnięcie ryb. Okazało się, że nie było żadnych awarii.
W połowie tygodnia inspektorzy pobrali próbki z Wisłoka i odkryli, co szkodzi rybom. Na szczęście zjawisko nie jest szkodliwe dla ludzi. Mowa o tzw. przydusze:
- Tlen w próbkach miał stężenie od 2,9 do 3,8 mg/l. Dolna granica wynosi 5 mg/l. Do tego dochodzi wysoka temperatura wody, nawet 23,7 stopni Celsjusza. Te dwa czynniki spowodowały śnięcie ryb - tłumaczy nam Katarzyna Piskur, Rzecznik prasowy WIOŚ Rzeszów.