Emerytka z Podkarpacia całą noc spędziła w pułapce. "Czekałam w studni na ratunek!"

2020-08-23 20:59

Krystyna S. (75l) z Rudnika nad Sanem (woj. podkarpackie) wieczorem wyszła ze swojego domu i nie wiadomo dlaczego udała się na teren nieczynnego zakładu, gdzie przedzierając się przez zarośla wpadła do otwartej studzienki kanalizacyjnej. Z opresji staruszkę uratowali policjanci, którzy wynieśli ją na rękach.

Starsza pani ma problem pamięcią. Kobieta jest znana w Rudniku nad Sanem, kiedyś była dyrektorką szkoły. Teraz niestety zdrowie nie domaga. Krystyna S. wyszła wieczorem z domu i kiedy długo nie wracała, rodzina zgłosiła jej zaginięcie. Okazało się, że kobieta wpadła do niezabezpieczonej studzienki na terenie nieczynnego zakładu i w studzience zaplątała się w drut. Policyjne patrole rozpoczęły poszukiwania. Funkcjonariusze sprawdzali pobliskie ulice i posesje. Weszli również przez płot, na teren dawno opuszczonego, pobliskiego zakładu produkcyjnego. W wysokich zaroślach policjanci znaleźli kobietę, która wpadła do niezabezpieczonej studzienki. Zaplątała się w drut, który leżał na dnie. Policjanci wyciągnęli kobietę, która była bez butów, bo zgubiła je w zaroślach. Wynieśli starszą kobietę z terenu opuszczonego zakładu i zanieśli do domu. Na miejsce została skierowana karetka. Na szczęście kobiecie nic się nie stało.

– Nie pamiętam, gdzie dokładnie był ta studzienka, ale jak tam byłam to bardzo się bałam i modliłam się żeby ktoś mi pomógł, ale już nie chcę do tego wracać- ucina Krystyna S

Chociaż studzienka jest kilkadziesiąt metrów od domu staruszki, ta nie potrafi jej wskazać i pamięta tylko drut, który skrępował jej bose stopy. Po co tam poszła, nie wie.

Ojciec gwałconej dziewczynki i sąsiedzi nie wierzą dziecku i wątpią w dowody przeciw oskarżonym

Masz podobny temat?

Napisz do autora tekstu:

[email protected]

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki