Citroen C5 III Kombi - rok produkcji 2008 - obecnie

i

Autor: Citroen

Grzechy polskich królów

2008-02-03 17:25

Kilku naszych władców ma na sumieniu sprawki, których powinni się bardzo wstydzić

Wśród piastowskich władców niewielu było takich, którzy nie mieliby na rękach krwi niewinnych ofiar i nie popełnili odrażających czynów. A na ich tle Przemysł II (1257-96) uczynił rzecz nad wyraz haniebną. Pierwszy po dwóch wiekach rozbicia dzielnicowego król, nieźle oceniany przez historyków, najprawdopodobniej zlecił zgładzenie swojej zaledwie 22-letniej małżonki Ludgardy.

Jedyną jej winą była niemożność urodzenia potomstwa krewkiemu księciu. I choć w XIII-wiecznych kronikach pojawiło się zdanie: "śmierci jej nikt nie zdołał dociec, jak zaszła", współcześni mieli doskonale wyrobione zdanie na temat zgonu Ludgardy. W starszej o wiek "Kronice oliwskiej" napisano bez ogródek, że to Przemysł kazał udusić bezpłodną żonę, która stanęła mu na przeszkodzie w realizacji dynastycznych planów. Nie oszczędziły go również ludowe pieśni, które przetrwały do XV wieku.

Całą rodzinę wycięto w pień

Powszechnie wiadomo, że ostatnim Piastem na polskim tronie był Kazimierz Wielki (1310-70), zaś dynastyczny krach spowodowało to, że nie pozostawił męskiego potomka. To zaskakujące, gdyż Kazimierz w zgodnej ocenie historyków uchodzi za jednego z bardziej kochliwych polskich władców. Jego "słabość" do kobiet przejawiała się w licznych, mniej lub bardziej oficjalnych związkach. Szczególnie dwa z nich, z Cudką i Żydówką Esterką, zyskały wielki rozgłos.

Swoje miłosne podboje Kazimierz rozpoczął już jako nastolatek. Jeden z nich zakończył się międzynarodowym skandalem i niewyobrażalnie okrutną rzezią niewinnych ludzi. Do tragicznego zdarzenia doszło podczas dyplomatycznego pobytu królewicza na dworze węgierskim króla Karola Roberta. Zamiast wprawiać się w sztuce dyplomacji, młodzieniec wdał się w romans z piękną szlachcianką Klarą Zach i prawdopodobnie zniewolił ją. Dziewczyna, już po wyjeździe królewicza, opowiedziała o wszystkim ojcu, a ten, nie mogąc znieść hańby zadanej córce i jego rodowi, rzucił się z mieczem na króla. Życie uratowała mu żona, Elżbieta Łokietkówna, siostra Kazimierza, którą cios mieczem pozbawił czterech palców.

Zach został zabity na miejscu i była to najlepsza rzecz, jaka mu się mogła przydarzyć. Kara, która dosięgła jego rodzinę, była bowiem nieludzka. Córce nieszczęsnego rycerza ucięto ręce, nos, wargi, przywiązano do konia i nakazano głosić, iż "każdemu niechaj się to stanie, kto na króla swego podniesie rękę". Zginęli również siostra i brat Klary oraz inni krewni do trzeciego pokolenia! I to wszystko przez naszego Kazimierza zwanego Wielkim!

Władca miłował inaczej

Jest paradoksem, że w rodzie Jagiellonów sława największego bohatera nie towarzyszy zwycięzcy spod Grunwaldu, Władysławowi Jagielle, ale jego synowi Władysławowi, noszącemu pięknie brzmiący przydomek - Warneńczyk (1424-44). Dziwne upodobanie Polaków do czczenia przegranych nieudaczników spowodowało, że potomni w synu Jagiełły widzieli wielkiego wodza i bohatera bez skazy. Rzeczywistość była trochę inna.

Król Władysław, by posłużyć się słowami Jana Długosza, posiadał skłonność do "męskich rozkoszy i haniebnych namiętności", pod którymi to nazwami krył się homoseksualizm. Przed bitwą pod Warną w 1444 r. król, zamiast radzić nad planami taktycznymi, spędził noc na erotycznych igraszkach z własnym paziem. Klęskę tłumaczono później jako karę Bożą za niegodne występki monarchy.

W kolejnych wiekach pojawiło się jeszcze dwóch władców o cokolwiek dziwacznych upodobaniach. O zdradzającym zniewieścienie Henryku Walezym (1551-89) mówiono, że "uprawiał rozpustę ze swymi Francuzami", a nieudany syn Jeremiego Wiśniowieckiego, Michał Korybut (1640-73) "szminkował oblicze, od stroju polskiego stronił, bo żałośnie w nim wyglądał. Łysinę maskował potężną peruką". Braki w owłosieniu udało mu się ukryć, politycznej nieudolności i rażących otoczenie dziwactw - niestety, już nie.

Stał po stronie Szwedów!

Niemało grzechów na sumieniu miał ostatni polski król-wojownik, Jan III Sobieski (1629-96). Już jako osiemnastolatek, wojażując po Francji, wdał się w gorący romans z żoną miejscowego urzędnika. Owocem miłostki był potomek z nieprawego łoża, który po latach miał wywołać nad Wisłą skandal towarzysko-polityczny. W ogóle młody Sobieski podejmował wiele nieprzemyślanych decyzji. Gdy w 1655 r. na Polskę zwalił się szwedzki potop, jako jeden z wielu podpisał akt poddania się królowi Karolowi Gustawowi. Z pewnością nie musiał jednak uczestniczyć w pijackiej libacji u boku swojego dowódcy Aleksandra Koniecpolskiego, który "pił, choć tego nie zwykł czynić w sobotę. Tamże popiwszy tańcowali sami ze sobą".

Podczas ponurej uczty Sobieskim kierowały chyba nie tylko "inventus et impetus" (młodość i zapał), jak napisał oskarżyciel koronny Daniel Żytkiewicz, gdyż szeregi Szwedów opuścił dopiero po czterech miesiącach, jako jeden z ostatnich polskich magnatów. Powrócił do obozu Jana Kazimierza w momencie, gdy polityczno-militarna szala przechyliła się wyraźnie na jego stronę.

Lecz w życiorysie późniejszego króla pojawił się podczas owych kilku miesięcy jeszcze bardziej wstydliwy epizod. Po pierwsze, został uwieczniony w dziele Samuela Puffendorfa "Historia Karola Gustawa" w momencie składania wiernopoddańczej przysięgi szwedzkiemu królowi. Po drugie, prawdopodobnie, o czym wspomina anonimowy autor "Pamiętnika towarzysza chorągwi pancernej", uczestniczył w oblężeniu Jasnej Góry!: "Éniektórzy pułkownicy, a zwłaszcza książę Dymitr, p. Jan Sobieski, (É) w Krakowie, pod Częstochową byli, w Prusach księcia Brandenburskiego Szwedowi pomagali; na nasze wojsko potem wojowali". Nieładnie, królu Janie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki