Ja tu po śmierci będę straszyła

2008-12-06 3:00

Aktorzy Ewa Złotowska i jej mąż Marek Frąckowiak zaprosili nas do swojego domu.

- Bałam się larw i komarów, bo teren jest nad rzeką, ale mąż powiedział: "Skrobie mnie pod stopami". To oznaczać mogło jedno, że właśnie w tym miejscu zamieszkamy - opowiada Ewa Złotowska.

Pani Ewa, czyli niezapomniany głos pszczółki Mai, i jej mąż, aktor Marek Frąckowiak, pokazali nam swój dom.

Posiadłość koło Konstancina. 5 tys. metrów kwadratowych. Pięknie tu i spokojnie. Ale kiedyś tak nie było...

Kiedy przyjechali tu na początku lat 90., to była dzicz i bagna. Naprawdę ogrom pracy trzeba było włożyć, by zacząć tu żyć. - Trzy kontenery śmieci wywieźliśmy z rzeki. Czego tam nie było? Wszystko! - mówi Ewa Złotowska.

Na początku była tu ich letnia rezydencja. Wreszcie przyszła decyzja - zostajemy tu, budujemy całoroczny dom. Mieli wiele szczęścia. Projekt domu, w prezencie, otrzymali od aktora architekta Andrzeja Grzybowskiego, który pracował m.in. dla Zamku Królewskiego. Reszta należała do nich. Sprzedali dwa mieszkania w Warszawie, zaciągnęli kredyty...

Ogród to królestwo pani Ewy. Jak mówi, oddała mu wiele "potu i krwi...". - Każdy kamień, każda roślina, słomka wtykane były z wielką miłością - opowiada. - Ale muszę dodać, że dekorowanie ogrodu, praca nad nim sprawia mi wielką frajdę.

Aktor ogrodu się nie tyka, jedynie koszenie trawy, i to przez przypadek, do niego należy. - Dostałam od męża kosiarkę, taką małą. Niestety, okazało się, że ma blokadę dla dzieci, a że ja mam gabaryty dziecięce... Więc teraz on musi kosić - śmieje się pani Ewa.

Z zewnątrz dom przypomina XIX-wieczną wiejską posiadłość. Wnętrze świetnie dopasowuje się do niego. Część stylowych mebli pani Ewa dostała w spadku: - Łóżko, białe szafeczki - mówi. Resztę kupili w komisach albo na targowisku na Kole.

- Dokładnie nie wiem, jak duży jest ten dom. Podłoga ma 250 metrów kwadratowych. Jest przestronny, ale nie ogromny. Choć naprawdę jest dużo do sprzątania, bo i jest nas sporo. Cztery koty, cztery psy, no i my... Nieraz złoszczę się, mam takie ładne mebelki, a białą leżankę kapą muszę przykrywać, bo suczka Klarcia ją sobie upodobała - śmieje się pani Ewa.

- Czy tu już zostaniemy? Tak! Poświęciliśmy temu miejscu wiele wysiłku... - mówi aktorka i dodaje: - Chciałabym, żeby moje prochy były tu rozsypane. A jak komuś nie będzie się to podobać albo jak temu miejscu ktoś chciałby zrobić krzywdę, to będę chodziła i straszyła...

Ewa Złotowska

To mistrzyni polskiego dubbingu. Użyczyła głosu m.in. Pszczółce Mai, Bolkowi z "Bolka i Lolka", Tasi z "Kaczych opowieści". Zagrała też w serialach "Plebania" oraz "Adam i Ewa"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki