Kardiolog znalazł przyczynę śmierci Jezusa. Mesjaszowi pękło serce

2015-04-03 12:30

Co dokładnie wydarzyło się 1982 lata temu na wzgórzu Golgoty pod murami Jerozolimy? Wiele pracy nad znalezieniem odpowiedzi na to pytanie poświęcił kardiolog prof. Władysław Sinkiewicz (55 l.). Po latach badań lekarz nie ma wątpliwości: Jezus umarł, bo pękło mu serce.

Profesor Sinkiewicz od lat zajmuje się chorobami serca - m.in. na uniwersytecie w Toruniu. Jako człowiek głęboko wierzący, ale i lekarz postanowił dokładnie przebadać przekaz biblijny, a także archeologiczne dowody z czasów Jezusa. Efektem jego pracy jest swoista "sekcja zwłok" Chrystusa, dzięki której wiemy, jak umarł Nasz Pan.

Umarł jako człowiek

Badania prof. Sinkiewicza nie są w sprzeczności z religią. - Punktem wyjścia do naszych rozważań o męce i śmierci Jezusa Chrystusa musi być podkreślenie faktu, że Bóg stał się człowiekiem, przyjął ludzkie ciało i nie mógł uciec od praw fizyki - wyjaśnia ks. Andrzej Sochal (45 l.), misjonarz z dzieła Pomocy Ad Gentes.

Liczne obrażenia

Co więc działo się z ciałem Jezusa z medycznego punktu widzenia? Zacznijmy od tego, że już w momencie ukrzyżowania był potwornie skatowany. Przemęczony, odwodniony, po biczowaniu miał głębokie uszkodzenia nerwowe całego ciała, zaś wciśnięta na głowę korona cierniowa najprawdopodobniej poważnie uszkodziła gałązki nerwu trójdzielnego, co powoduje jeden z najbardziej przenikających, trudnych do zniesienia i uśmierzenia bólów.

W takim stanie został przybity do krzyża wielkimi gwoźdźmi. Były długie na ok. 14 cm i szerokie na 1 cm. Przypominały te, jakimi współcześnie mocuje się podkłady kolejowe!

Powolne umieranie

Na krzyżu rozpoczął się powolny i bolesny proces umierania. - Jego ciało wisiało na krzyżu tak, że klatka piersiowa ustawiała się w pozycji wydechu i aby zaczerpnąć powietrza, ukrzyżowany musiał się unieść, opierając się na nogach. Każdy oddech wiązał się z potwornym bólem nadgarstków i stóp. Jezus oddychał wolno i płytko - wyjaśnia prof. Sinkiewicz.

W organizmie duszącego się Jezusa było więc coraz więcej dwutlenku węgla. - Rozwijała się kwasica wywołująca potworny ból mięśni - kontynuuje swój opis lekarz.

Bolesna śmierć

Po około trzech godzinach mięśnie odmawiały posłuszeństwa, za to rytm serca gwałtownie wzrastał. - Wtedy nastąpił rozkurcz mięśnia sercowego. Krew nie wpłynęła już do tętnic i zaczęła gromadzić się w sercu. Wtedy nastąpiła tzw. tamponada serca, czyli wylanie się krwi do worka osierdziowego - wyjaśnia ekspert. Innymi słowy: Jezusowi pękło serce.

Była to wyjątkowo bolesna śmierć. - Jako medyk dziwię się, że Jezus wytrzymał tak wiele. Tłumaczę to sobie tak, że Bóg-człowiek wziął na siebie więcej, niż zwykły człowiek mógłby wytrzymać - mówi lekarz.

Zobacz: Jezus na DROŻDŻÓWCE! Czy to wielkanocny cud?!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki