- Kiedyś turyści zaalarmowali mnie, że mały warchlaczek wpadł do studzienki kanalizacyjnej - opowiada pan Zbyszek. Mama zostawiła go. W mieście nie bardzo było wiadomo, co z nim zrobić, więc zwierzak trafił do zagrody tuż za domkiem pana Zbyszka, a ten pokochał ją jak... własną żonę. Dzik chodzi za swoim opiekunem krok w krok, jak pies. Reaguje na imię i daje się podrapać za uszkiem.
Oczywiście tylko panu Zbyszkowi! Na podwórko jednak nie wchodzi, bo zazdrosna o jej względy żona wielbiciela Chrumki zawsze ją przegania, niby w trosce o klomby. Nie ma też mowy o rodzinnych spacerach we trójkę do lasu, bo locha to też prawdziwa zazdrośnica. Toleruje żonę pana Zbyszka, ale tylko wtedy, gdy jest co najmniej 50 metrów od swojego męża!