Wodzowie wielkiej bitwy

2010-07-13 3:58

Władysław Jagiełło - spokojny, opanowany i roztropny oraz porywczy, w gorącej wodzie kąpany i żądny chwały Urlyk von Jungingen starli się w największej ze średniowiecznych bitew. Wygrał lepszy.

Z historii o Władysławie Jagielle znacznie ciekawsze są te, których nie ma w podręcznikach. Był mężem świętej, która na początku nawet nie chciała słyszeć o "dzikim Litwinie". Kiedy w 1386 roku przybył z Litwy do Królestwa Polskiego, wyjechał mu naprzeciw Zawisza Oleśnicki, dworzanin Jadwigi Andegaweńskiej. Wkrótce wysłannik doniósł jej, że "sylwetka księcia Jagiełły jest zgrabna, kształtna, ciało dobrze zbudowane, wzrost średni, spojrzenie wesołe, twarz podłużna bez żadnego jednak śladu szpetoty, a obyczaje poważ-ne i godne księcia". Skąd Oleśnicki mógł powziąć tak szczegółowe informacje na temat "dobrze zbudowanego ciała"? Z łaźni. Tam bowiem celowo zaprosił go książę, domyślając się celu wizyty.

Małźeństwo i walka

Obiecujące doniesienie zmieniło nastawienie Jadwigi do kandydata na męża. Dotąd myślała, że jest nieokrzesanym poganinem. W ten sposób jedno posiedzenie w łaźni zmieniło bieg historii. Niespełna 25-letni litewski książę Jagiełło poślubił 12-letnią Jadwigę, która w dodatku nie była królową, ale "królem" Polski. O ożenku zdecydowała sytuacja międzynarodowa. Gdyby bowiem wcześniej Moskwa zapewniła Litwie wystarczające wsparcie w konflikcie z zakonem, Jagiełło ożeniłby się nie z Jadwigą, ale z córką Dymitra Dońskiego. I nie przyjąłby chrztu katolickiego, ale przeszedłby na prawosławie. Skoro jednak przeszedł na katolicyzm, wiarę tę zaczął krzewić na Litwie z taką pasją, że w Europie zaczęto go nazywać "nowym Konstantynem". Prowadził politykę przyspieszonej chrystianizacji polegającą na niszczeniu dotychczasowych miejsc kultu, szybkich, odbywanych pod przymusem kursach prawd nowej wiary i na masowych chrztach.

Jan Długosz pisał o Jagielle, że był królem abstynentem. Nigdy nawet nie umoczył ust w napoju innym niż woda. Sława króla stroniącego od wszelkich trunków sięgnęła za granicę. W rzeczywistości za dziwną skłonnością Jagiełły do wody stał jego paniczny strach przed otruciem. Król obawiał się, że skończy tak jak jego dwaj bracia, którzy zeszli z tego świata, wychyliwszy kielichy z zatrutym winem. Woda była bezpieczniejsza, bo truciznę od razu można było wywąchać. Obsesja na punkcie trucicieli czyniła jednak Jagiełłę dziwakiem. Nikt poza zaufanym dworzaninem nie mógł nie tylko tknąć jego kielicha i talerza, ale nawet serwety.

Jagiełło, tuż po tym jak został wielkim księciem Litwy, a więc w wieku 20 lat, kazał uwięzić i udusić własnego stryja tylko dlatego, że ten miał kłopotliwe poglądy na politykę zagraniczną. Tak więc pod Grunwaldem książę litewski Witold stanął naprzeciw Krzyżaków ramię w ramię z Jagiełłą - mordercą ojca! Przez wiele lat Witold nie mógł darować Jagielle haniebnego postępku. Pogodziła ich dopiero wspólna polityka antykrzyżacka i unia Polski z Litwą.

Król Jagiełło nie należał do ludzi porywczych, ale jego sztuka opanowania pod Grunwaldem osiągnęła szczyty... absurdu. Kronikarze odnotowali, nie bez zdziwienia, że króla tuż przed bitwą ogarnął "dziwny jakowyś spokój". Krzyżacy stali gotowi do ataku, a król bez pośpiechu wysłuchał kilku mszy, nieśpiesznie i starannie wdział zbroję, która służyć mu miała jedynie od parady i ku pokrzepieniu serc patrzących rycerzy, sam bowiem nie miał zamiaru brać udziału w bitwie. Ubrany, nieśpiesznie dosiadł konia, wjechał na wzgórze i uważnie przyjrzał się sytuacji. Kiedy w powietrzu wisiał szturm, spokojnie przystąpił do pasowania rycerzy. A że przed bitwą kandydatów było wielu, ceremonia trwała i trwała. Po pasowaniu przyszła Jagielle ochota na spowiedź, wyspowiadał się więc przed Mikołajem Trąbą.

Jak wieść niesie, napięcia i dziwnego spowolnienia Jagiełły nie wytrzymywał nie tylko wielki mistrz po drugiej stronie pola, ale i wielki brat, po tej samej. Witold ze zniecierpliwieniem nadzorował formowanie szyków, by podczas bitwy stanąć na czele i ruszyć do boju, podczas gdy Władysław, w towarzystwie osobistego pocztu, ustawił się w dobrym punkcie widokowym. Gdyby nie przypadek i niespodziewany atak krewkiego rycerza łużyckiego Dypolda von Kokeritza, wymuszający użycie przez Jagiełłę kopii, król ruszyłby w tej bitwie ręką wyłącznie w celach dalekich od militarnych. Władysław II Jagiełło, najdłużej panujący król Polski, zasiadał na tronie 48 lat, 2 miesiące i 27 dni. Został pochowany w nawie głównej Katedry Wawelskiej.

Porywczy mistrz zakonu krzyżackiego

Przedbitewne zachowanie Ulryka von Jungingena, który od 1407 roku pełnił funkcję wielkiego mistrza zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, kazało naszemu nieocenionemu historykowi Janowi Długoszowi mniemać, że zakon wybrał sobie na mistrza jakiegoś nieodpowiedzialnego, w gorącej wodzie kąpanego młokosa. W rzeczywistości von Jungingen zginął pod Grunwaldem w pięćdziesiątej wiośnie życia. Ulryk był rodzonym bratem poprzedniego wielkiego mistrza, Konrada. W momencie wyboru pełnił funkcje wielkiego marszałka i komtura Królewca. W Kronice Gdańskiej odnotowano przed wyborem Ulryka na mistrza, że umierający Konrad von Jungingen zaklinał zgromadzonych przy jego łożu dostojników: "Na miły Bóg, nie wybierajcie Ulryka na mego następcę. Toż to głupiec!". Dostojnicy, jak wiadomo, nie posłuchali woli mistrza. Wkrótce przekonali się, że nawet jeśli nie uchodzi myśleć o Ulryku jako idiocie, z pewnością ma on naturę porywczą i bardzo wojowniczą.

Nieudolne posunięcia

Decyzją, którą wielu uznało za co najmniej nierozsądną, była sprzedaż Gotlandii królowej Małgorzacie, rządzącej Szwecją, Danią i Norwegią. To posunięcie Ulryka, mające na celu wzmocnienie państwa zakonnego na wypadek wojny, było bardzo nieekonomiczne. Cena, którą uzyskał, była bowiem niższa od tej, którą Krzyżacy zapłacili za wyspę, nie mówiąc już o majątku utopionym w jej fortyfikacjach. Sprzedaż ta oznaczała rezygnację z dominacji nad Bałtykiem.

Z kolei Ulryk miał niczym niepopartą szaloną wizję szybkiego zwycięstwa Krzyżaków nad Litwą. W tym celu z jednej strony gromadził zapasy broni, a z drugiej słał przez posłów natarczywe zapytania do Witolda i Władysława. Żądał jasnego stanowiska w sprawie wojny, kusił, obrażał i używał mało dyplomatycznych zwrotów. Kiedy w końcu, rzekomo sprowokowany, mógł wypowiedzieć wojnę, zrobił to od razu. Już dwa dni po wypowiedzeniu osobiście ruszył na ziemię dobrzyńską. Marzyła mu się sława wielkiego obrońcy państwa krzyżackiego, bohatera w siodle. Poległ w bitwie pod Grunwaldem. Trzeba przyznać, honorowo, w heroicznym boju. Specjaliści ocenili jednak po jego śmierci, że mimo zapału kampanię grunwaldzką prowadził "bez błysku wojennego geniuszu". Szczątki wielkiego mistrza spoczywają na zamku w Malborku, w kaplicy św. Anny.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki