O śmierci 5-letniej Hani poinformował jej ojciec na profilu "Przygody Hanki Firanki" na Facebooku. "Każda przygoda się kiedyś kończy. Raz jak u Kopciuszka happy endem, raz zupełnie odwrotnie. Wczoraj o godzinie 23:15, nasza Hania zakończyła swoją ziemską podróż. Wybrała czas i miejsce... w ciepłym domu, który zawsze staraliśmy się jej stworzyć, w ramionach mamy, która kocha jak nikt inny i bez bólu, którym była naznaczona od pierwszego dnia swoich narodzin. Mały Dzik, bo tak uwielbiałem do niej mówić, musiał się poddać, przeszedł w co wierzę na „lepszą stronę mocy”. Zostaje pustka i pęknięte serce. Pamiętajcie o Hani, bo dała świadectwo - świadectwo miłości i walki!" - napisał Łukasz Malinowski.
Polecany artykuł:
Do błędu doszło blisko 6 lat temu w szpitalu w Policach. Mama Hani urodziła "nie swoje", ciężko obciążone genetycznie dziecko. Do zapłodnienia użyto komórek jej męża i innej kobiety. Dziewczynka urodziła się z zespołem Schinzela-Giediona, ciężką chorobą genetyczną. Nie chodziła, nie mówiła, nie oddychała samodzielnie, była sztucznie karmiona.
Pomimo błędu, jaki popełniono przy zapłodnieniu in vitro, nikt nie został ukarany. Prokuratura umorzyła sprawę.