Pierwsza połowa stała pod znakiem przewagi Legii, która prowadziła nawet 10 pkt, oraz pojedynku gwiazd – gości Kamerona McGusty'ego i gospodarzy Emmanuela Lecomte'a. Po wznowieniu gra się wyrównała, Start doszedł przeciwnika, doprowadzając do remisu. Potem wciąż jednak częściej musiał gonić, wreszcie wyszedł nawet na chwilę na prowadzenie. Zadecydowały fenomenalne akcje lidera legionistów McGusty'ego w ostatniej kwarcie, na które Start nie znalazł recepty. Najepszy strzelec ligi zdobywał punty w natrudniejszych sytuacjach oraz podawał partnerom ułatwiając zdobywanie przez nich koszy. Celne „trójki” Legii zamknęły sprawę w finałowych fragmentach IV kwarty.
Gigantyczna transakcja w zawodowym sporcie. Legendarny klub sprzedany za niebotyczne pieniądze
MVP został oczywiście Kameron McGusty, który zdobył w decydującym meczu aż 30 pkt, nie mogło być najmniejszych wątpliwości co do tego wyboru.
Cudotwórca z Estonii przyszedł do Legii
Tym samym koszykarze trenera Heiko Rannuli, którzy przystępowali do walki w play-off z 4. pozycji i sprawili niespodziankę awansując do finału, wskoczyli na sam szczyt. Przebili wynik sprzed trzech lat, kiedy to grali też w finale, ale nie dali rady Śląskowi Wrocław. Wówczas prowadził ich trener Wojciech Kamiński – ten sam, który teraz pracował w Starcie.
Rannula to estoński trener, który w trybie nagłym znalazł się w Warszawie w marcu, zastępując zwolnionego Ivicę Skelina. Musiał popracować nad morale drużyny, zgraniem, chemią.
I warszawianie, i lublinianie sprawili niespodzianki w półfinałowych seriach play-off, w których pokonali wyżej notowanych rywali, odpowiednio Anwil Włocławek (3–0) i broniący tytułu Trefl Sopot (3–2). Legioniści przed 12 miesiącami nie weszli nawet do półfinału. Złoto Wojskowi zaliczyli w niełatwym sezonie, w którego połowie doszło do zmiany trenera. Zimą drużynę objął Rannula i jak sam dzisiaj przyznaje, nie od razu „zaiskrzyło”.
Kiedy przychodziłem tutaj trzy miesiące temu, zastałem grupę indywidualistów. Teraz naprawdę jesteśmy zespołem. I stąd mamy taką energię i pewność siebie na parkiecie – tak wyjaśnił tajemnicę sukcesu Legii estoński szkoleniowiec.