Zarząd Transportu Miejskiego zafundował pasażerom prawdziwą komunikacyjną rewolucję po otwarciu II linii metra. I zaczyna zbierać za nią cięgi. Mieszkańcy Gocławia są wściekli na skrócenie linii 151, która zamiast do centrum dowozi ich do stacji Stadion. Ci z Wesołej mają taki sam problem z linią 514. Z kolei mieszkańcy Białołęki i Targówka łapią się za głowy, widząc nowie linie E-3 i E-7, które łączą te dzielnice ze stacją Dworzec Wileński.
Linia E-3 kursuje z Targówka do Dworca Wileńskiego w porannym szczycie, a więc w godz. 6.05-8.55, co 10 minut. Jednak w drodze powrotnej na Targówek pasażerów nie zabiera. Po godz. 15 zabiera ich z Wileńskiego, ale z Targówka wraca już bez nich.
Podobnie jest z linią E-7. Autobus z przystanku Zaułek na Białołęce rusza o godz. 5.36 i do godz. 9 wozi pasażerów na pl. Wileński. Po godz. 15 zabiera pasażerów na Białołękę, ale do Dworca Wileńskiego rusza już jako... przejazd techniczny.
- To absurd! Linie ekspresowe powinny zatrzymywać się w obu kierunkach - komentuje Monika Arent (25 l.), która często jeździ na Białołękę. - Strata pieniędzy. Kto wpadł na taki pomysł, by te autobusy jeździły puste? Jestem z Targówka i chętnie bym podjechał na Wileński dodatkową linią - wtóruje jej inny pasażer Jan Wyroda (48 l.).
Przedstawiciele ZTM swój pomysł uważają jednak za świetny. - Głównym celem tych linii jest dowożenie mieszkańców dużych osiedli do stacji II linii metra. Rano, gdy jadą do pracy lub szkoły, linie E-3 i E-7 zapewniają im szybki dojazd do metra. Odwrotna sytuacja ma miejsce po południu - mówi Magdalena Potocka z biura prasowego ZTM. Urzędnicy przypominają, że gdyby autobusy zatrzymywały się na przystankach w obu kierunkach, nie mogłyby tak często jeździć.
Zapisz się: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail