Spis treści
Zgłoszenia zalały Komendę Główną Policji
Wrześniowa akcja Stop Cham Warszawa przerosła oczekiwania organizatorów. Przez stronę zglosparkowanie.pl do KGP trafiło 2300 zgłoszeń, z czego ponad 1100 dotyczyło stolicy. Najczęściej informowano o łamaniu znaków drogowych i parkowaniu na przejściach dla pieszych. Policja alarmuje, że takie masowe zgłoszenia paraliżują dyżurnych, którzy zamiast koordynować akcje ratunkowe, muszą ręcznie weryfikować maile.
Aktywiści chcą reakcji
Stop Cham tłumaczy, że strona przekierowuje do KGP w celu wymuszenia szybszej reakcji służb. Wskazuje, że numery alarmowe 112 nie przyjmują zgłoszeń o parkowaniu, a skrzynki mailowe w mniejszych miejscowościach często nie działają sprawnie. Akcja – zdaniem organizatorów – nie miała sparaliżować pracy policji, tylko zwrócić uwagę na realny problem. Pisaliśmy o tym tutaj: Masowe zgłoszenia zalały dyżurnych policji
Zarzucają, że policjanci przerzucają całą odpowiedzialność na obywateli, każąc im dostarczać zdjęcia i stawiać się na zeznania, podczas gdy przy innych wykroczeniach patrol wysyłany jest od razu: "Większość spraw kończy się po roku umorzeniem z powodu niewykrycia sprawcy". Jeden z organizatorów akcji stwierdził, że podanie adresu e-mail KGP, było według nich najlepszym wyjściem.
– Adresy mejlowe do dyżurnych są podane głównie na stronach internetowych dużych miast. W przypadku mniejszych miejscowości, na stronie internetowej są podane tylko adresy do sekretariatu lub komendanta. Z tego powodu nasza strona kierowała mejle do dyżurnego Komendy Głównej Policji, bo tam mieliśmy pewność, że ktoś to szybko przeczyta i zareaguje – mówił Wyborczej Filip Siwek, aktywista ze Stop Cham Warszawa.
Dlaczego aktywiści kierują działania do policji, a nie strażników miejskich? Jak piszą w sieci: "Straż Miejska nie ma usystematyzowanego działania i odpowiada na wezwania z opóźnieniem".
Rozmowa z insp. Katarzyną Nowak, rzeczniczką Komendanta Głównego Policji
SE: Inicjatywa „Stop Cham” wystartowała ze stroną internetową i podłączyła pod nią adres e-mail Komendy Głównej Policji, by zgłaszać niewłaściwe parkowanie. To działanie obywatelskie, oddolne. Rozumiem, że problem, który poruszają, jest realny i te wykroczenia utrudniają życie mieszkańcom.
Insp. Katarzyną Nowak: Tak, i tu pełna zgoda. Wszyscy jesteśmy uczestnikami ruchu drogowego – piesi, kierowcy, rowerzyści – i źle zaparkowane auta potrafią bardzo utrudnić codzienne funkcjonowanie. Dlatego reakcja obywateli jest potrzebna, a służby powinny odpowiadać na takie zgłoszenia.
Problem zaczyna się w momencie, gdy powstają strony i aplikacje, które automatycznie „zalewają” skrzynki mailowe dyżurnych Komendy Głównej Policji setkami zgłoszeń dziennie z całego kraju.
Co w tym złego? Przecież to są zgłoszenia obywateli.
Po pierwsze – nie wszystkie są prawdziwe. Niestety, często zdarzają się zgłoszenia fikcyjne albo złośliwe żarty, typu „Warszawa, ul. *** (zredagowane ze względu na wulgarny język - przyp. red.)”.
Po drugie – nawet prawdziwe zgłoszenia wymagają ręcznej weryfikacji: dyżurny musi otworzyć każdy mail, sprawdzić załączniki, ustalić lokalizację i przekazać sprawę do właściwej komendy wojewódzkiej, a ta do powiatowej. To zajmuje czas i odciąga dyżurnego od jego podstawowych zadań – a są nimi m.in. koordynacja działań policji w sytuacjach kryzysowych, ratowanie zdrowia i życia, współpraca z innymi służbami, w tym z wojskiem.
Czyli dyżurny, zamiast koordynować np. akcję ratunkową, musi siedzieć, sprawdzać zdjęcia lub zgłoszenia aut źle zaparkowanych w całej Polsce?
Dokładnie. Każdy mail trzeba otworzyć, sprawdzić, czy nie jest żartem, ustalić lokalizację, przesłać do odpowiedniej komendy wojewódzkiej, a ta do powiatowej. To ogromne obciążenie. W tym czasie dyżurny może nie odebrać kluczowego telefonu o wypadku, zagrożeniu terrorystycznym czy sytuacji kryzysowej. To nie jest kwestia wygody – to realne zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego.
Czyli zalewanie skrzynki KGP to nie pomoc, tylko paraliż?
Tak, i trzeba to jasno powiedzieć. Komenda Główna jest mózgiem całej policji w Polsce. Zalewanie jej skrzynki mailami nie przyspiesza interwencji, tylko je wydłuża. To groźne. A przecież i nam, i obywatelom zależy na szybkim działaniu i bezpieczeństwie.
Jak więc prawidłowo zgłaszać takie sytuacje?
Najlepiej bezpośrednio do jednostki policji, na terenie której doszło do wykroczenia. Na stronach internetowych każdej komendy powiatowej, miejskiej czy komisariatu są numery do dyżurnych. Wystarczy zadzwonić na numer stacjonarny, byle nie na 112, bo ten jest tylko do sytuacji alarmowych. Dyżurny wyśle wtedy patrol na miejsce i reakcja jest natychmiastowa.
Jeśli mamy dokumentację zdjęciową czy filmową, można ją przesłać na adres mailowy danej jednostki lub skorzystać z aplikacji Krajowa Mapa Zagrożeń Bezpieczeństwa, gdzie zgłaszamy wszystko: od niewłaściwego parkowania po miejsca spożywania alkoholu czy akty wandalizmu.
Czy na skrzynkę „Stop Agresji Drogowej” można wysyłać zgłoszenia i zdjęcia nieprawidłowego parkowania?
Tak, choć ta skrzynka powstała głównie z myślą o rejestrowaniu agresji drogowej i poważniejszych wykroczeń. Jeśli jednak ktoś prześle tam zgłoszenie o parkowaniu, oczywiście zostanie ono obsłużone – ale to nie jest najszybsza ścieżka. Lepiej wysłać zgłoszenie bezpośrednio do jednostki, która może od razu zareagować.
Rozumiem. A co powinno zawierać skuteczne zgłoszenie?
Przede wszystkim dane osoby zgłaszającej – bo potrzebny jest świadek. Zdjęcie lub nagranie powinno być wyraźne, z widocznym numerem rejestracyjnym i adresem miejsca zdarzenia. Warto też podać dokładną datę i godzinę. Anonimowe zgłoszenia albo zdjęcia bez kontekstu niewiele dają – w sądzie taki materiał dowodowy może zostać odrzucony. Tak obecnie działają przepisy i jako policjanci nie mamy na to wpływu.
Czyli zamiast tworzyć masowe strony i zalewać Komendę Główną mailami, lepiej korzystać z oficjalnych narzędzi?
Dokładnie tak. My naprawdę chcemy reagować i być skuteczni, ale potrzebujemy współpracy ze strony obywateli. Masowe, anonimowe zgłoszenia tylko spowalniają system i utrudniają szybkie działania.
Problem parkowania to coś więcej niż tylko kwestia obywatelskich zgłoszeń?
Tak, to problem systemowy. Potrzebna jest współpraca wszystkich stron: policji, mieszkańców i samorządów. Policja może reagować, ale to samorządy odpowiadają za organizację przestrzeni miejskiej – wyznaczanie miejsc parkingowych, egzekwowanie stref płatnego parkowania, czy wprowadzanie rozwiązań, które ograniczą chaos na ulicach.
Jeśli nie będzie miejsc parkingowych lub będą źle zaprojektowane, kierowcy będą parkować tam, gdzie mogą. Dlatego musimy łączyć działania: edukację kierowców, skuteczne zgłaszanie wykroczeń i lepsze planowanie infrastruktury w miastach.
Czyli zamiast „wojny” potrzebny jest wspólny front?
Dokładnie tak. Im lepsza współpraca mieszkańców, służb i władz lokalnych, tym bezpieczniej i wygodniej dla wszystkich.
Co mogłoby jeszcze pomóc policji w lepszym realizowaniu zadań, zwłaszcza przy wykroczeniach?
To temat na osobną rozmowę. Na pewno potrzebujemy większego wsparcia samorządów, np. w tworzeniu izb wytrzeźwień – dziś mamy ich w Polsce zaledwie 20-kilka niewspółmiernie mało do ilości wezwań. Gdy policjanci interweniują wobec osoby w stanie upojenia alkoholowego, która stwarza zagrożenie dla siebie lub innych, muszą przewieźć ją do najbliższej dostępnej placówki.
Jeśli w powiecie nie ma izby wytrzeźwień, często jedynym miejscem, gdzie można odwieźć taką osobę, jest policyjna izba zatrzymań lub szpital. To oznacza, że dwóch funkcjonariuszy musi odstawić osobę pijaną, załatwić formalności, często poczekać na badanie lekarskie – i przez kilka godzin nie ma ich na ulicy. To generuje ogromne koszty i angażuje policjantów, którzy mogliby w tym czasie patrolować ulice. A te pieniądze mogłyby zostać wykorzystane o wiele lepiej.
Potrzebna jest też edukacja młodzieży w zakresie hejtu, narkotyków i odpowiedzialności prawnej. To inwestycja w bezpieczeństwo nas wszystkich.
Dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję. Zachęcam wszystkich do korzystania z oficjalnych narzędzi i zgłaszania wykroczeń w odpowiednim trybie – wtedy reakcja będzie szybka.