Ambasador Ukrainy w Polsce, Wasyl Bodnar, wyraził oburzenie incydentem, do którego doszło podczas koncertu białoruskiego rapera Maxa Korzha na Stadionie PGE Narodowym w Warszawie. Jego zdaniem, osoby, które dopuściły się łamania prawa, powinny ponieść konsekwencje zgodnie z polskim prawem.
− Nie rozumiem, po co w ogóle Ukraińcy na ten stadion poszli. Koncert był w języku rosyjskim, a ci, którzy posługują się tym językiem, zabijają teraz Ukraińców, prowadzą wojnę i niszczą Ukrainę − powiedział ambasador Bodnar.
Kontrowersje wokół koncertu wywołało pojawienie się flag OUN-UPA, organizacji odpowiedzialnej za zbrodnie na Polakach podczas II wojny światowej, a jej symbole są zakazane w Polsce.
Masowe zatrzymania i postępowania. Co się działo na koncercie?
Podczas koncertu policja zatrzymała 109 osób za liczne wykroczenia i przestępstwa, takie jak: posiadanie narkotyków, naruszenie nietykalności cielesnej pracowników ochrony, posiadanie i wnoszenie środków pirotechnicznych, a także wdarcie się na teren imprezy masowej. Policjanci ukarali 50 osób mandatami na łączną kwotę ok. 11,5 tys. zł. Do sądu skierowano 38 wniosków o ukaranie.
Premier Donald Tusk poinformował, że wobec 63 osób wszczęto postępowanie o wydalenie z kraju. Decyzja ta ma związek z incydentami, do których doszło podczas koncertu białoruskiego rapera.
Ambasador Ukrainy: „to wpisuje się we wrogą narrację Rosji”
Ambasador Bodnar podkreślił, że incydenty takie jak ten na koncercie wpisują się we wrogą narrację Rosji i zagrażają stosunkom polsko-ukraińskim.
− Im więcej takich prowokacji, tym bardziej zagraża to naszym stosunkom dwustronnym, ale także negatywnie wpływa na mieszkających w Polsce Ukraińców, którzy w większości nie łamią prawa − dodał.
Ambasador wyraził przekonanie, że osoby, które zachowywały się niewłaściwie na koncercie, „przyjechały z innych krajów i nie mieszkają na stałe w Polsce”.