Anna G. i jej mąż Dariusz (46 l.) byli szczęśliwym małżeństwem przez 19 lat. Wspólnie wychowują syna, 12-letniego Piotra. Ich sielankę zburzył ksiądz Adam, który bezczelnie wykorzystał to, że kobieta jest chora i naiwna.
- Zaprosiliśmy go do domu. Ksiądz z długą brodą wzbudzał zaufanie, zachwalał leczenie bioprądami - mówi Dariusz G.
- Kazał się żonie położyć się na łóżku i zrelaksować. Po chwili zaczął dotykać ją po całym ciele. Ten zboczeniec bałamucił żonę na moich oczach - dodaje Dariusz G.
Dlatego między małżonkami zaczęło dochodzić do kłótni. Mąż próbował przekonać żonę, że ksiądz Adam to oszust, ale ona nie chciała w to wierzyć. Pani Anna nie widziała nic zdrożnego w tym, że ksiądz dotyka jej intymnych części ciała. Ksiądz Adam zaczął nawet dzwonić do kobiety, a potem zaprosił ją do swojego domu w Chełmnie.
- Często do niego jeździła. Nie wiem, co tam robili. Byłem wściekły, bo żona wybierała księdza, a nie mnie i naszego syna. Często musiałem po nią jeździć do Chełmna - wspomina Dariusz G. Duchowny nawet zapłacił za wyjazd pani Anny do Ziemi Świętej. Prawdopodobnie wtedy zaprzestała zażywania leków na cukrzycę.
- Dzwoniłem do tego oszusta, chciałem, by się odczepił od mojej żony - mówi Dariusz G. W końcu arogancki ksiądz napisał do pana Dariusza SMS-a: "Jeśli ma pan problemy małżeńskie czy rodzinne, poradziłbym udać się z żoną do parafialnej poradni. Z pewnością tam panu pomogą". - Wściekłem się. Ten ksiądz rozbijał mi rodzinę - mówi zbulwersowany Dariusz G.
Ksiądz Adam w końcu przestał się kontaktować z Anną. Jej stan zdrowia się pogorszył. Kilka dni temu trafiła do szpitala. Okazało się, że grozi jej przeszczep nerki. - Żona się załamała. Zrozumiała, że została oszukana - wyjaśnia pan Dariusz.
Imię księdza zostało zmienione