Na sali obecni byli oskarżone wraz z obrońcami, prokurator, a także przedstawiciele Ordo Iuris i Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Rozprawa rozpoczęła się od odtworzenia nagrania akcji. Julia P. mówiła, że wydarzenie było zaplanowane i nagrywane. − Podeszłyśmy do pomnika, oblałyśmy go i wygłosiłam stanowisko − powiedziała, i dodała, że Syrenka została wybrana, bo to „znany i ceniony symbol kobiecej siły”, a Dzień Kobiet podkreślał znaczenie tej akcji.
− Nasz świat płonie. Jesteśmy Ostatnim Pokoleniem, które może powstrzymać katastrofę klimatyczną". Żądamy skokowego zwiększenia inwestycji w kolej i komunikację zbiorową poprzez przekazanie 100% środków z budowy nowych dróg ekspresowych i autostrad na regionalne i lokalne połączenia kolejowe i autobusowe od 2025 oraz wprowadzenia zintegrowanego biletu regionalnego za 50 zł miesięcznie. Będziemy działać, dopóki nasze postulaty nie zostaną spełnione. To przedstawienie nie może dłużej trwać − czytaliśmy na profilu „Ostatniego Pokolenia” po oblaniu warszawskiej Syrenki farbą.
Marianna J. podkreślała znaczenie medialnego rezonansu. − Oprócz tych negatywnych komentarzy pojawiły się pozytywne. Ludzie dziękowali nam za podjęcie akcji − tłumaczyła. Według niej skala nagłośnienia pokazuje, że temat klimatu przebija się dziś do mediów znacznie mocniej niż kilka lat temu.
W charakterze świadka zeznawał inspektor ochrony zabytków. Potwierdził, że pomnik jest wpisany do rejestru i wymagał czyszczenia. − Na piaskowcu były plamy po substancji. Miały odcień koloru czerwonego − mówił. Przyznał też, że nie znał stanu monumentu sprzed 8 marca i że jego wiedza pochodziła od przełożonych.
Na sali zeznawał też policjant, który brał udział w zatrzymaniu. Jak relacjonował, aktywistki nie podporządkowały się poleceniom, wobec czego użyto środków przymusu. Na miejscu znaleziono również wiaderka z resztkami farby.
Wyrok jeszcze nie został ogłoszony. Kolejny termin wyznaczono na 22 października. Wtedy też zostanie przesłuchany kolejny świadek.