Śnieg zaczął sypać tuż po godz. 8. Nie było mrozu, więc zamieniał się w breję. Do tego wiał porywisty wiatr. Taka pogoda szybko zamieniła codzienne życie warszawiaków w koszmar. Rano spadek napięcia prądu spowodował całkowity paraliż tramwajów na Grójeckiej i Filtrowej. Kilka razy stały składy od ronda Waszyngtona aż po rondo de Gaulle'a.
Zwalone drzewo zablokowało tory na Młynarskiej. Konar zatrzymał też tramwaje na Żeromskiego. - Co chwila mieliśmy wezwania do zerwanej trakcji i przewróconych drzew. Najczęściej w Śródmieściu i w szczególnie zalesionych dzielnicach - mówi st. asp. Grzegorz Trzeciak (37 l.) z zespołu prasowego Straży Pożarnej. Po południu awaria tramwaju uwięziła setki składów na Pradze. Stały na Grochowskiej, Kawęczyńskiej i Zielenieckiej. Motorniczy otwierali drzwi, a zziębnięci ludzie klęli i brnęli przez pośniegowe błoto w kierunku przystanków autobusowych.
Większość autobusów miała gigantyczne opóźnienia, sięgające nawet kilkudziesięciu minut. Panował kompletny chaos. Piesi kostnieli na przystankach. A gdy udało się już wsiąść do jakiegoś pojazdu, okazywało się, że nie działa w nim ogrzewanie! Temperatura była bliska zera. Pasażerowie siedzieli skuleni na siedzeniach, wściekli i zziębnięci.
Poważne problemy miały też pociągi. Z powodu zerwanej trakcji pociągi nie kursowały na trasach Warszawa Zachodnia - Radom, Celestynów - Otwock oraz Tłuszcz - Warszawa Wileńska. Tysiące pasażerów tłoczyło się na stacjach, bo nikt ich o niczym nie informował, choć podobno kursowały autobusy zastępcze. - Sytuacja była tragiczna. Ale opóźnienia pociągów nie wynikały jedynie z fatalnych warunków pogodowych. Była awaria elektrowni w Kozienicach, więc zabrakło prądu i większość naszych pociągów stanęła - tłumaczy rzecznik Kolei Mazowieckich Iwona Musiał. Ludzie marzli w nieogrzewanych wagonach.
Jutro: Poradnik jak dostać odszkodowanie za zniszczoną w błocie odzież.
Podcasty
Playlisty tematyczne
