Zabił byłą żonę, ranił jej kochanka i odebrał sobie życie. Tragiczna strzelanina
To nie było szczęśliwe małżeństwo. Czesław Ch. Z Raciąża wyjeżdżał za granicę. Gdy wracał, znęcał się nad rodziną. Był agresywny, wszczynał awantury. – Wiecznie mu coś nie pasowało. Pomiatał nią i upokarzał. Raz nawet pobił ją na weselu przy dzieciach. Jak mu coś nie pasowało, wysadzał ją na środku drogi i kazał wracać na nogach do domu - opowiadała pani Katarzyna, siostra zamordowanej. – Zupełnie jej nie szanował. Dochodziło do rękoczynów, bił ją. W końcu nie wytrzymałą i od niego odeszła. On początkowo się na to nie chciał zgodzić, ale potem coś mu się odmieniło – dodawał ojciec tragicznie zmarłej.
W końcu Milena powiedziała dość. Chciała odejść od tyrana, który uczynił z jej życia piekło. Zadzwoniła, gdy znów wyjechał z Polski i oświadczyła, że chce rozwodu. W tym samym czasie poznała Pawła D., z którym zaczęła się spotykać. Miała nadzieję na ułożenie sobie życia od nowa u boku innego mężczyzny. – Była z nim szczęśliwa, miała do tego prawo. Kochali się nad życie, mieli plany na przyszłość – opowiadała siostra Mileny.
Czesław Ch. nie mógł się z tym pogodzić. Nie zgodził się na rozwód. Wrócił do kraju i zaczął knuć szatański plan.
Myślał, jak może zwabić Milenę do mieszkania. Doszedł do wniosku, że najlepszy pretekstem będzie podpisanie dokumentów rozwodowych. Zadzwonił do niej i umówił się na spotkanie w sobotę, 6 czerwca 2020 r. Kobieta przy okazji miała odebrać z mieszkania swoje rzeczy. - Bała się jechać tam sama, dlatego zabrała ze sobą Pawła. Ale nikt się nie spodziewał, że on ją tam zwabi, po to, żeby zabić – tłumaczyła już po tragedii „Super Expressowi” zapłakana siostra.
Minęła godzina 22. Do mieszkania przy ul. Jana Pawła II w Raciążu podjechała Milena, której towarzyszył jej nowy partner Paweł. Kobieta weszła do mieszkania. Wtedy rozegrał się koszmar.
Czesław czekał na nich. Gdy jego żona przekroczyła próg sięgnął po broń. Blokiem wstrząsnął przeraźliwy huk. - Był wieczór, oglądałem telewizję. W pewnym momencie usłyszałem huk. Z początku myślałem, że wybuchła butla z gazem. Wyskoczyłem z mieszkania i zobaczyłem mężczyznę leżącego na klatce schodowej. Bardzo krwawił - opowiadał sąsiad ofiary.
Strzelanina w bloku. "Całe szczęście, że nie było ich dzieci"
Milena zaczęła uciekać. Pierwsza kula trafiła w futrynę. Kiedy kobieta dobiegła do drzwi wejściowych dopadł ją. Nie dał jej żadnych szans i strzelił prosto w tył głowy. Milena padła na ziemię.
Ch. wypadł w morderczym szale z mieszkania na klatkę schodową, gdzie czekał Paweł. Wycelował i pociągnął za spust. Kula przeszyła rękę oraz klatkę piersiową mężczyzny. Widząc, że trafił, zabójca wrócił do mieszkania. Paweł D. zdołał uciec, ktoś wezwał policję i pogotowie ratunkowe. Po chwili w bloku rozległ się kolejny odgłos wystrzału, tym razem dochodzący z mieszkania.
Ratownicy medyczni zaopiekowali się rannym Pawłem. Trafił do szpitala. Mimo, że dosięgnęła go kula, rana nie była poważna. Jego ukochana nie miała jednak szans. Zginęła na miejscu. Wkrótce okazało się, że zabójcy też nie ma już pośród żywych. - Około godz. 22.25 policjanci z Raciąża otrzymali zgłoszenie o strzelaninie w jednym z bloków. Na miejscu zastali martwą kobietę i mężczyznę oraz rannego mężczyznę, którego karetka pogotowie zabrała do szpitala – poinformowała podkom. Kinga Drężek-Zmysłowska z Komendy Powiatowej Policji w Płońsku.
Okazało się, że chorobliwie zazdrosny mężczyzna odebrał sobie życie. – Całe szczęście, że wtedy nie było ich dzieci w domu, bo pojechały akurat do babci – wspominali zdarzenie sąsiedzi.