Mazowieckie. Pies zamarzł na śmierć pod domem właścicielki. Ciało twarde jak kamień
Fundacja dla Szczeniąt Judyta (pow. sochaczewski) interweniowała w sprawie zaniedbania, którego dopuściła się właścicielka - jeszcze do niedawna - czterech psów. Jeden zniknął przerażony fajerwerkami, drugi zamarzł na śmierć tuż pod płotem.
- Cztery istoty, które jej ufały. Cztery serca, które biły dla niej. Pierwszy nie przeżył fajerwerków – wystraszony, uciekł i zginął. Bo przecież „tak się stało”. Drugi? Podobno jest u sąsiadów. Trzeci? Wciąż błąka się po posesji. A czwarty? Czwarty zamarzł. Na łące, nieopodal domu. Sam. W absolutnej, przerażającej samotności. Czarny pies, pokryty lodem. Twardy jak kamień. Gdzieś tam, w zimnie, jego serce biło coraz wolniej, aż w końcu zatrzymało się na zawsze. I nikt go nie szukał. Nikt nie zauważył, że nie wrócił. Nikt nie wpuścił go do domu - napisali wolontariusze.
Czytaj dalej pod materiałem wideo.
Nie rozumieją, jak można dopuścić do takiej sytuacji.
- Zima to nie pora na bezmyślność. Mróz zabija. Jeśli masz psa, to masz też obowiązek – nie zostawiaj go samego na dworze. Jeśli nie możesz wpuścić go do domu, zadbaj o ciepłą budę, osłonę od wiatru, słomę, schronienie. I wodę – bo NIE, jedzenie śniegu to nie jest picie - apeluje Fundacja.
Podczas rozmowy właścicielka przyznała, że zamarznięty tuż za płotem pies znajdował się pod jej "opieką".
- Tak, to był mój pies. Tylko ja jestem teraz przeziębiona, dzieci mam chore, nie mogłam wyjść z domu - tłumaczyła.
Interwencja została zgłoszona policji.
- Nie pozwalamy, by sprawcy tych okrucieństw pozostali bezkarni. Walczymy o sprawiedliwość dla zwierząt i nie puszczamy przestępców wolno, a przynajmniej nie bez próby ich ukarania - czytamy.