Pociąg wbił się w osobówkę na przejeździe kolejowym. Szokująca symulacja zderzenia w Warszawie

2025-06-26 19:11

Czerwone światło nie jest sugestią − to zakaz. A mimo to, kierowcy wciąż ignorują sygnały, wjeżdżają na przejazdy kolejowe i kończą w tragicznych statystykach. W czwartek (26 czerwca) na warszawskiej Pradze, PKP Polskie Linie Kolejowe przeprowadziły efektowną symulację zderzenia lokomotywy z autem, by brutalnie przypomnieć, czym grozi brak wyobraźni za kierownicą. Akcja odbyła się w ramach ogólnopolskiej kampanii społecznej „Bezpieczny przejazd”.

Na przejeździe kolejowo-drogowym przy ulicy Golędzinowskiej w Warszawie uczestnicy wydarzenia mogli z bliska zobaczyć nie tylko skutki zderzenia pociągu z samochodem osobowym, ale także pokazową akcję służb ratunkowych. PKP PLK zainaugurowały w ten sposób letnią odsłonę kampanii „Bezpieczny przejazd”, która ma szczególne znaczenie w sezonie wakacyjnych wyjazdów.

Jest to szczególnie ważne teraz, kiedy wielu z nas będzie wyjeżdżać na wczasy, wakacje, nad morze czy w góry. Chcemy, aby wszyscy mogli bezpiecznie dojechać do celu i wrócić, pokonując przejazdy kolejowo-drogowe − mówił Włodzimierz Kiełczyński, dyrektor Biura Bezpieczeństwa PKP PLK.

Tylko od początku roku doszło do 19 wypadków na przejazdach wyposażonych w sygnalizację świetlną. Jak podkreślił Kiełczyński, mimo czerwonego światła, które „nie tylko ostrzega, ale zakazuje wjazdu”, kierowcy ignorują przepisy, wjeżdżają na tory i giną. W czwartkowej symulacji pociąg jechał 40 km/h, a mimo to droga hamowania wyniosła kilkaset metrów. Na co dzień na torach osiągane są prędkości nawet 160 km/h.

W trakcie wydarzenia omówiono też, jak postępować w sytuacji, gdy pojazd unieruchomi się na torach. Kluczowa jest tzw. żółta naklejka z numerem identyfikacyjnym przejazdu − umieszczona na krzyżu św. Andrzeja lub napędzie rogatki. − Należy odczytać z niej numer identyfikacyjny przejazdu, zadzwonić pod numer alarmowy 112 i przekazać go operatorowi, a ten bardzo szybko wstrzyma ruch pociągów − tłumaczył Kiełczyński.

Kolejną ważną informacją była możliwość własnoręcznego wyłamania rogatki, jeśli to jedyna droga ucieczki z torów. − To nie jest trudne. Możemy to zrobić własnymi siłami, rękoma lub samochodem. Rogatka jest tak skonstruowana, że znajduje się w niej tak zwany bezpiecznik drąga. W momencie uderzenia drąg łamie się i możemy opuścić przejazd − mówił dyrektor.

Do sprawy odniósł się również psycholog transportu, Jacek Grunt-Mejer. Wskazywał, że przyczyną nieodpowiedzialnych zachowań jest najczęściej niecierpliwość. − Część kierowców faktycznie ignoruje czerwone światło i świadomie łamie zakaz wjazdu na przejazd (...). To niecierpliwość. Czasem bardzo długi czas oczekiwania na przejeździe kolejowo-drogowym może skłaniać kierowców do nieprawidłowych zachowań − tłumaczył.

Super Express Google News
Jechał na czołowe zderzenie z wiceministrem. Pruł A1 pod prąd
Sonda
Czy spotkało Cię coś przykrego w pociągu?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki