Koszmarny powrót z wakacji
Jak informuje Eska, wszystko zaczęło się wczoraj (24 września), gdy turyści z Polski mieli wylecieć z Zanzibaru rejsem ENT7036 do Warszawy o godzinie 21:20. Po standardowej odprawie i nadaniu bagażu, oczekując na wejście na pokład, pasażerowie byli świadkami niepokojącej sceny. Z samolotu wyprowadzono kilka osób w asyście policji. Jak relacjonuje pani Sylwia Jarosławska-Sobór z Sosnowca:
„Policja wyprowadziła kilka osób w poszarpanych i zakrwawionych koszulkach. Pilot podobno miał się nie zgodzić na wylot do Warszawy. Cały czas sądziliśmy, że to z powodu bójki w samolocie. Kazano na czekać na kolejny komunikat”.
Nikt wtedy nie przypuszczał, że to dopiero początek kłopotów.
"Zero informacji, zero czegokolwiek". Polscy turyści noc spędzili na lotnisku
Po godzinie pasażerowie otrzymali lakoniczną informację o opóźnieniu lotu z powodu problemów technicznych. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, ponieważ przez kolejne godziny turyści nie otrzymali żadnych konkretnych wiadomości ani pomocy. Zdesperowani podróżni zażądali rozmowy z pilotem.
Ten miał poinformować, że lot nie może dojść do skutku z powodu „ważnej usterki samolotu” i konieczności czekania na naprawę, która może zająć kilka godzin.
Linie lotnicze Enter Air wydały komunikat: „Nasz przedstawiciel w Zanzibarze organizuje zakwaterowanie dla wszystkich pasażerów na czas oczekiwania. Pracujemy nad organizacją lotu zastępczego. Spodziewane opóźnienie wyniesie około 20 godzin. Przepraszamy za utrudnienia”.
Polecany artykuł:
Obietnice bez pokrycia – tylko nieliczni trafili do hoteli
Enter Air obiecało zakwaterowanie dla wszystkich pasażerów. Pani Sylwia opowiada: „Powiedziano nam, że zostaniemy zakwaterowani w hotelu na noc. Szczęście, że mamy malutkie dziecko więc trafiliśmy do pierwszej grupy i nocowaliśmy w hotelu, ale reszta już tego szczęścia nie miała. Ludzie się wkurzyli na dobre”.
Po północy zaczęto rozładowywać bagaże. W nadziei na szybkie zakwaterowanie, podróżni sami pomagali obsłudze lotniska w wynoszeniu walizek, informuje Eska. Niestety, szybko okazało się, że obietnice były dalekie od rzeczywistości.
Turyści relacjonują, że po północy skończyły się im zapasy wody, jedzenia i środków higienicznych. Tylko jedną grupę rodzin z dziećmi odwieziono do hoteli. Dla pozostałych 160 osób... zabrakło miejsc. Polacy zostali zmuszeni do koczowania na lotnisku.
„Właśnie dostaliśmy informację, że pomimo 9 godzin nie mamy zorganizowanych noclegów, a tym samym około 160 Polaków ma spędzić 20 godzin na lotnisku” – alarmowali zrozpaczeni podróżni.
Usterka poważniejsza niż myślano. Kiedy powrót do Polski?
Noc na lotnisku była dla wielu prawdziwym koszmarem. Turyści spali na ziemi, na zimnych kaflach, bez dostępu do podstawowych udogodnień. Brakowało jedzenia, wody i środków higienicznych. Co gorsza, usterka techniczna samolotu okazała się poważniejsza, niż początkowo zakładano. Wylot do Warszawy przewidziano wstępnie dopiero następnej nocy, o godzinie 3:00.
Jeden z podróżnych żali się: „Bardzo miło koczuje się na lotnisku, że znikomą ilością wody jak na taką ilość pasażerów. Zero info, zero na tym lotnisku czegokolwiek - Wifi też szwankuje. Każdy leży gdzie może, na zimnych kaflach, bo nie ma innej możliwości. Żenada i skandal za tę kwotę, rozumiemy usterki, ale brak informacji, zwrotu bagażu, żeby wykupić sobie hotel ani informacji od TUI POLSKA co dalej z nami TUI”.
Co z pomocą dla turystów?
Do tej pory firma TUI Polska nie odniosła się do sprawy, informuje Eska. Turyści są zrozpaczeni brakiem jakiejkolwiek pomocy i informacji.