WARSZAWA Zwłoki w meblowym na Rembertowie: podczas gaszenia pożaru strażakom zamarzała woda!

2014-01-31 20:13

Strażacy całą noc na mrozie walczyli z pożarem komisu meblowego. Niestety, udało się ocalić tylko pojedyncze przedmioty, bo cały budynek spłonął doszczętnie. W ogniu zginął też mężczyzna, który w komisie przy Marsa pracował. Gigantyczny pożar udało się ugasić dopiero nad ranem. To była prawdziwa walka z wiatrakami.

Kiedy o godz. 1.20 w budynku komisu meblowego przy Marsa 111 w Rembertowie wybuchł pożar, strażacy dwoili się i troili, aby uporać się z żywiołem. – Niestety, pogoda nam nie sprzyjała – mówi kpt. Artur Laudy z zespołu prasowego stołecznej straży pożarnej. Rzeczywiście, na zewnątrz było nawet minus 15 stopni Celsjusza. Woda z węży strażackich zamarzała, więc wielokrotnie trzeba było ją dowozić. Wrogiem był również silny wiatr, który tylko pomagał w rozprzestrzenianiu się ognia.

Na miejscu na początku pracowało 13 ekip, które próbowały ugasić 1200 mkw. palącej się powierzchni. Z czasem liczba jednostek powiększyła się do 20. Dopiero około godz. 5 udało się opanować żywioł.

Zobacz: Matka z dziećmi spłonęła we śnie. Pożar przeżył tylko ojciec

Na miejscu zginął mężczyzna. Prawdopodobnie pracownik magazynu.

– Zwłoki były totalnie zwęglone, dlatego tożsamość ofiary ustalimy podczas śledztwa – mówi podkom. Joanna Węgrzyniak z biura prasowego stołecznej policji. Z pożaru nie ocalało praktycznie nic. Akcja trwała do ok. godz. 12. Na miejscu pojawiły się też służby, które demontowały konstrukcję grożącego zawaleniem budynku.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki