Korek po horyzont, tysiące wściekłych kierowców, rozbita ciężarówka i góra trocin na środku trasy - tak wyglądał wczorajszy dzień w Nadarzynie i okolicach. Przewrócony na wysokości Maximusa kolos spowodował kompletny paraliż ruchliwej drogi do Warszawy.
Świadkowie twierdzą, że wszystko zaczęło się od awarii sygnalizacji świetlnej na skrzyżowaniu trasy z drogą prowadzącą do centrum handlowego, 19 km od stolicy. Osobowy volkswagen wymusił pierwszeństwo i wjechał znienacka z drogi podporządkowanej wprost pod jadącą w kierunku Warszawy ciężarówkę volvo wypełnioną po brzegi ładunkiem. Kierowca wielkiego tira, chcąc uniknąć zderzenia, zaczął gwałtowne manewry na szosie. Niestety, nie zdołał wyhamować. Rozległ się potworny huk. Osobówkę odrzuciło na pobocze, a ogromna ciężarówka przewróciła się na bok. Ładunek, tony trocin, w jednej chwili grubą warstwą pokrył całą jezdnię, blokując oba pasy ruchu w kierunku Warszawy i zasypując przejeż-dżające auta. Na szczęście prowadzący volvo wyszedł z szoferki o własnych siłach. Właściciel volkswagena został wyniesiony z auta na noszach. Obaj mężczyźni trafili do szpitala, ale ich obrażenia nie są ciężkie. Policja natychmiast zamknęła oba pasy ruchu i zorganizowała objazdy, a straż pożarna za pomocą podnośnika postawiła rozbitą ciężarówkę na koła, po czym zaczęła usuwać trociny z drogi.
Wszyscy, którzy tego dnia mieli akurat pecha przejeżdżać gierkówką, musieli liczyć się z uciążliwymi objazdami, ruchem wahadłowym i totalnym zatorem na jezdni. Panował kompletny chaos - niektórzy kluczyli po uliczkach Nadarzyna, inni wybierali boczne, leśne drogi i grzęźli w błocie. Ok. godz. 13 jeden pas ruchu prowadzący do stolicy był już przejezdny, po paru kolejnych godzinach trasa została uprzątnięta.
Podcasty
Playlisty tematyczne
