Sąd skazał go na dożywocie za zabójstwo własnych dzieci. Piotr P. sam zgłosił się na policję
Wyrok w tej bulwersującej sprawie zapadł w czwartek (29 maja). Po blisko 5 latach procesu sąd nie miał już wątpliwości, że Piotr P. zamordował własne dzieci z premedytacją. Niemowlęta Liliana i Miłosz przeszkadzały mu w życiu. Zdaniem sądu zamordował córeczkę w 2016 r., pozorując zachłyśnięcie, a synka zabił rok później, twierdząc, że upadł na podłogę. Wyrok jest nieprawomocny, ale sąd postanowił umieścić P. w areszcie.
W piątek (30 maja) Piotr P. sam zgłosił się na komendę policji na Mokotowie. – Mężczyzna skazany za zabójstwo własnych dzieci jest już w rękach stołecznych policjantów. Sam zgłosił się dzisiaj do Komendy Rejonowej Policji na warszawskim Mokotowie. Czynności w toku – poinformowali funkcjonariusze.
Polecany artykuł:
Proces Piotra P. „Sypiałam z katem własnych dzieci”
Oprócz zabójstwa dzieci prokuratura oskarżyła go o nakłanianie żony do usunięcia ciąży i zamówienie kobiecie tabletek wczesnoporonnych. Ponadto o próbę wyłudzenia z UKSW i wyłudzenie z Politechniki Warszawskiej. Oprócz dożywocia sąd nakazał Piotrowi P. m.in. zapłatę 5 tys. zł grzywny, 200 tys. zł nawiązki na rzecz matki nieżyjących dzieci i nakazał mu naprawić szkodę wobec Politechniki Warszawskiej i towarzystwa ubezpieczeniowego. − Każdy, kto pozna szczegóły sprawy, zrozumie, jak straszny potrafi być człowiek. Ojciec, który miał pokazać Liliance świat, który miał nauczyć Miłoszka jeździć na rowerze, zabił je. Jakiekolwiek orzeczenie nie przywróci tym dzieciom życia − mówiła mecenas Beata Czechowicz. − Przez dwa lata sypiałam z katem własnych dzieci. Ten człowiek zasługuje na wieczne potępienie, nie powinien już nigdy zobaczyć światła dziennego − wtórowała jej matka Lilianki i Miłosza.