Sprawa dotyczy „operacji” przeprowadzonej 12 grudnia 1983 roku w mieszkaniu ks. Popiełuszki w budynku parafii przy ul. Chłodnej. Funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa mieli do niego podrzucić naboje i materiały wybuchowe, które później zostały użyte jako dowody przeciw duchownemu, aż do postawienia mu oficjalnego zarzutu „nadużywania wolności sumienia i wyznania na szkodę PRL”.
Wtedy też, po kilkunastogodzinnym przesłuchaniu ksiądz został zwolniony. Niemal rok później − 19 października 1984 roku został porwany i bestialsko zamordowany.
Zabójcy ks. Popiełuszki − Grzegorz P., Waldemar C. (zmarł w 2023 roku) i Leszek P. (dzisiaj Paweł N.) − zostali skazani w tzw. procesie toruńskim, a ci, co żyją, już są na wolności. Ale dopiero teraz odpowiadają przed sądem za samą prowokację przy ul. Chłodnej. W archiwach IPN odkryto, że dowody przeciw księdzu zostały sfabrykowane przez SB, co potwierdzili byli funkcjonariusze.
– W czasie gdy ja robiłem szkic, oni chodzili po mieszkaniu i podrzucali w różne miejsca przyniesione ze sobą ulotki i inne materiały – opowiadał podczas przesłuchania były funkcjonariusz SB. Zeznania i archiwalne dokumenty nie pozostawiały wątpliwości, że to funkcjonariusze SB: Grzegorz P., Leszek P. i Waldemar C. zorganizowali prowokację.
Pierwszy akt oskarżenia trafił do sądu w 2019 roku, ale warszawski sąd uznał, że sprawa się przedawniła jako „zbrodnia komunistyczna”. IPN się odwołał. W 2022 roku Sąd Apelacyjny stwierdził, że jest to „zbrodnia przeciwko ludzkości” i nie można tu mówić o przedawnieniu.
Postępowanie ruszyło zatem ponownie. Grzegorz P. oraz Paweł N. odpowiadają za „tworzenie fałszywych dowodów przeciwko ks. Jerzemu Popiełuszce, w celu ścigania go o przestępstwo”.
W Sądzie Okręgowym na sali rozpraw w tym tygodniu pojawił się tylko Grzegorz P. (74 l.), Pawła N. (73 l.) reprezentował adwokat. Oskarżeni byli funkcjonariusze SB, dziś emeryci – nie przyznają się do podrzucania dowodów. Grozi im po 5 lat więzienia. W Sadzie Okręgowym szykuje się długi proces.