Ten proces w stołecznych sądach będzie się długo pamiętać. Oskarżycielem była straż miejska, oskarżonym Piotr Bot (58 l.), legendarny warszawski kataryniarz, który od lat umilał turystom czas na Starówce w towarzystwie papugi Carlosa. 26 kwietnia 2012 roku strażnicy miejscy próbowali ukarać kataryniarza mandatem, bo uznali, że kupowane przez turystów losy na pamiątki to nie loteria, a zwykły handel. Wczoraj, na piątym z kolei posiedzeniu, Sąd Rejonowy dla Warszawy, Śródmieścia przyznał strażnikom rację. - To nie była sprzedaż losów, tylko sprzedaż poszczególnych pamiątek - uzasadniał wyrok sędzia Jan Piwkowski i przypomniał o bardzo konkretnych w tym zakresie zeznaniach interweniujących strażników. Sąd odstąpił jednak od wymierzenia kary, a pokrycie kosztów procesu scedował na Skarb Państwa. Między innymi ze względu na to, że pan Piotr wielokrotnie próbował, choć bezskutecznie, zalegalizować swoją loterię. Po drugie, ze względu na niską szkodliwość społeczną. - Nie jest ona tak znikoma, żeby prowadziła do uniewinnienia, ale też nie tak znaczna, żeby wymagała karania nawet minimalną grzywną - uzasadniał sędzia Jan Piwkowski. A kara mogła być dotkliwa i wynieść od 20 zł do 5 tys. zł.
Piotr Bot nie wie jeszcze, czy będzie się odwoływał. - Na pewno będę walczył o zmiany w zarządzeniu prezydenta stolicy regulującym działalność gospodarczą na Starówce. Zgodnie z konstytucją może ją ograniczać tylko ustawa - mówi. Nie wie też, czy wróci na Stare Miasto. - Teraz jadę na dwa miesiące do Gdańska. Potem może w ogóle wyjadę do Włoch. Ta loteria była dla mnie jedną z podstaw istnienia - dodaje.