Takiego absurdu dawno nie było! Sulejówek to jedna z ładniejszych i przyjemniejszych podwarszawskich miejscowości.
Skąpane w zieleni uliczki, niewysoka zabudowa eleganckich domów i dookoła lasy. Od niedawna ten sielski klimat nie jest już jednak tak przyjemny. Zwłaszcza po zmroku, gdy miasto tonie w ciemnościach.
Powód? Uliczne latarnie włączane są dopiero ok. godz. 23. Mieszkańcy długo zachodzili w głowę, co się dzieje, i dyskutowali na forach internetowych. - Świętochowskiego, Baryłki, Piłsudskiego czy Dąbrowskiego - to tylko kilka ciemnych ulic, które wymieniali w Internecie.
Szybko wyszło na jaw, że za mroczną atmosferę miasta nie odpowiadają jednak awarie oświetlenia, ale przemyślana polityka władz Sulejówka.
Jego burmistrz Arkadiusz Śliwa (45 l.) do spółki z radnymi postanowili po prostu oszczędzić na oświetleniu, by trochę zmniejszyć gigantyczne zadłużenie gminy.
- To głupota. Bezpieczeństwo mieszkańców powinno być ważniejsze niż pieniądze, a w mieście pełnym parków nie może być ciemno. Przecież to raj dla bandytów - mówi Lilianna Szepe (30 l.), mama Samiry (6 l.). Trwająca od kilku dni gorąca dyskusja na temat latarni dotarła w końcu też do włodarzy miasta.
- Wydawaliśmy na oświetlenie około miliona złotych rocznie. Przy naszej dramatycznej sytuacji budżetowej, gdy spłacamy 10 mln złotych rat i odsetek, to bardzo dużo. -
Chcieliśmy oszczędzić, ale faktycznie przedobrzyliśmy - przyznaje burmistrz Sulejówka Arkadiusz Śliwa. I obiecuje, że w mieście będzie już jasno. - Poprosiłem o szybsze włączanie lamp. Niektóre już od weekendu zapalają się o 21.45, pozostałe mają włączać się o tej godzinie jeszcze w tym tygodniu - zapowiada.
Podcasty
Playlisty tematyczne
