Kara za posadzenie kwiatków przed blokiem. Urzędnicy zmieniają absurdalną decyzję!
− Urząd dzielnicy uwzględnił fakt, że jest to działanie w dobrej wierze, którego intencje są słuszne. Dzielnica odstąpi od nałożenia kary pieniężnej za zajęcie pasa drogowego - przekazał Tomasz Keller, rzecznik urzędu dzielnicy Mokotów. Wcześniej urzędnicy chcieli, by pani Sylwia zapłaciła tysiąc złotych za „samowolę”. Opisaliśmy, że mieszkanka Mokotowa chciała upiększyć okolicę, tworząc niewielki ogródek fasadowy tuż przy kamienicy, w której mieszka przy ul. Bałuckiego. Inicjatywa spotkała się z aprobatą większości sąsiadów, ale nie urzędników. Ogródek pani Sylwii kwitnie już trzeci sezon.
− Najpierw zostały zrobione drobne nasadzenia przy wejściu, a potem sukcesywnie szłam dalej, sadząc kwiatki na pasku chodnika, który jest niewykorzystany – mówiła mieszkanka Mokotowa reporterom Radia Eska. W ubiegłym roku dostała pismo z urzędu dzielnicy Mokotów, w którym wezwano ją do „przywrócenia stanu pierwotnego” terenu. − Umówiłam się na spotkanie. Przygotowałam materiały mówiące o tym, że ogródki fasadowe to rozwiązanie rekomendowane, przeciwdziałające zmianom klimatu, obniżające temperaturę, retencjonujące wodę, zwiększające bioróżnorodność, a przy okazji poprawiające estetykę miejską – wylicza pani Sylwia. I rozkłada ręce: - Żaden argument nie trafiał.
Absurdalna decyzja urzędników w Warszawie. "Zajęcie pasa drogowego"
Naczelnik wydziału ochrony środowiska zasugerował, żeby wystąpiła o legalizację ogródka. Kobieta złożyła taki wniosek. Ale z brakami. Nie miała pieniędzy na uzgodnienie organizacji ruchu (to spory koszt) i planu zagospodarowania terenu (kolejny koszt). - No i 9 maja za mój partyzancki ogródek naliczono mi tysiąc złotych kary. Oficjalnie za „zajęcie pasa ruchu i wygrodzenie pod rabaty kwiatowe – pokazywała pismo z urzędu.
Komentarzy, jakie posypały się w kierunku nadgorliwych mokotowskich urzędników, nie da się cytować. „Samochody mogą parkować na chodnikach, ale kwiatki rosnąć już nie mogą?!”, „Należy się nagroda, a nie kara!” – to te najłagodniejszych. Zgłosiło się kilku radnych, którzy zaoferowali, że pokryją koszt „legalizacji” rabatek.
Rzecznik urzędu dzielnicy jeszcze trzy dni temu tłumaczył: - Kontrola wykazała, że nasadzenia roślin przy jednoczesnym rozebraniu części chodnika bez zgody zarządcy drogi podlegają karze finansowej. Negatywną opinię wyraziło też biuro stołecznego konserwatora zabytków, ponieważ proponowane rozwiązanie jest ahistoryczne dla obszaru Starego Mokotowa i północnej części Wierzbna - argumentował rzecznik.
Teraz pod presją mieszkańców, mediów i radnych urzędnicy się ugięli.
- Faktycznie mieszkanka kamienicy przy ul. Bałuckiego nie ma nadal tytułu prawnego do zmiany zagospodarowania terenu miejskiego, ponieważ działała bez stosownego zezwolenia zarządcy drogi, jednak urząd dzielnicy uwzględnił fakt, że jest to działanie w dobrej wierze i jej intencje są słuszne – informuje teraz Tomasz Keller.
Zapowiada, że "kolejne kroki w tej sprawie będą podejmowane po dodatkowej analizie, we współpracy z mieszkanką, z poszanowaniem przepisów prawa".
- Bardzo mnie cieszy i doceniam decyzję o odstąpieniu od kary. To teraz czas, aby usiąść do stołu z z urzędnikami i porozmawiać o systemowym rozwiązaniu wsparcia takich oddolnych inicjatyw w całym mieście. Bardzo wszystkim dziękuję za mega wsparcie, nagłośnienie sprawy i dobre słowo - cieszy się Sylwia Jedyńska.