WARSZAWA. Zima atakuje warszawiaków

2012-12-08 3:00

Zimowy paraliż w stolicy. Padający śnieg, śliskie drogi, a do tego stłuczki i korki po horyzont. Mimo że w tym roku zima nie zaskoczyła drogowców, to i tak zmotoryzowani warszawiacy nie mieli w piątek łatwego życia. Zima dała się też we znaki pasażerom kolei. Na mrozie pękały szyny i psuły się urządzenia sterujące ruchem pociągów.

Drogowcy, wyjątkowo niezaskoczeni przez zimę, pracowali wczoraj pełną parą. - 40 posypywarek zabezpieczało przed śliskością nawierzchnie mostów, wiaduktów i stromych ulic między innymi na ul. Dolnej, Belwederskiej, Spacerowej oraz Karowej. Już o godz. 4 rano na ulice wyjechało 170 solarek - wyjaśnia Iwona Fryczyńska, rzeczniczka ZOM.

Ale padało niemal cały dzień, więc po porannych działaniach służb odśnieżających kilka godzin później nie było śladu. Kierowcy tracili nerwy w korkach.

- Już po pierwszym takim dniu mam dość zimy. Nie dość, że rano zmarzłem, odśnieżając samochód, to jeszcze utknąłem na kilkadziesiąt minut w korku i spóźniłem się do pracy - wściekał się Rafał Żołądowski (25 l.), kierowca z Saskiej Kępy. Wypadków i stłuczek było co niemiara.

- Od godz. 6 rano do 19 mieliśmy 87 kolizji i 5 wypadków - wyjaśnia Edyta Adamu z KSP.

Wielu kierowców przestraszyło się śniegu i zostawiło auta w domach. Ale ci, którzy przesiedli się do podmiejskiej kolejki, szybko pożałowali decyzji. Zamiast w korkach... tracili czas na peronach, czekając na opóźnione pociągi. W Zielonce i we Włochach z powodu zimna pękały szyny, a jakby tego było mało, na linii średnicowej zepsuło się urządzenie sterujące ruchem. Pomiędzy Warszawą Wschodnią a Warszawą Zachodnią pociągi musiały jeździć z prędkością 20 km na godz. Ostatecznie wszystkie awarie udało się usunąć dopiero po godz. 12.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki