
Związał, torturował, zabił i wywiózł w zarośla
Według śledczych, 17-letni Bartosz G. – uczeń miejscowego technikum – zwabił Maję do hali należącej do jego rodziny. Tam ją obezwładnił, przywiązał do drzewa, przypalał chemikaliami, torturował, a następnie zabił brutalnymi uderzeniami młotka lub szpadla. Ciało zawinął w prawdopodobnie dywan, zapakował do kontenera na śmieci na kółkach i wywiózł poza teren zakładu – w bagniste zarośla. Monitoring przemysłowy z zakładu ojczyma Bartosza G. i kolejowy zarejestrował wszystko.
W miejscu tej potwornej zbrodni dziś stoją znicze. Panuje przejmująca cisza.
Polecany artykuł:
Wyjechał na Erasmusa. Spakował walizkę jakby nic się nie stało
Dwa dni po zabójstwie Bartosz wsiadł do autokaru i wyjechał z klasą na praktyki zawodowe do Grecji w ramach Erasmusa+. Śledczy twierdzą: zaplanował to z wyprzedzeniem. Miał narzędzie zbrodni, miejsce, sposób ukrycia zwłok i... alibi.
Ale zbrodni doskonałej nie ma. Logowania telefonów, zapisy monitoringu i praca policyjnego psa doprowadziły śledczych do miejsca ukrycia ciała. Bartosz został zatrzymany w Grecji na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. Wkrótce ma trafić do Polski. Usłyszy zarzut zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu do 30 lat więzienia.
Maja błagała o pomoc? Trop z przeszłości przeraża
Reporterzy „Super Expressu” dotarli do szokującej wiadomości sprzed dwóch lat. Maja pokazała znajomym zdjęcie swojej pobitej twarzy i napisała, że to Bartek ją pobił tak mocno, że ma rozcięty łuk brwiowy. Pod zdjęciem zmasakrowanej twarzy – jego wizerunek z kijem. „Bała się go” – mówią dziś znajomi.
Czy dramat miał swój początek dużo wcześniej? Czy można było temu zapobiec?
Matka: „Mój syn był nadwrażliwy”. Internet: „Ona urodziła potwora!”
Joanna D., matka Bartosza (w mediach społecznościowych zmieniła nazwisko na z G., na D.), nie przestaje bronić syna. W sieci pisze o hejcie, przebodźcowaniu, niezrozumieniu.
„Miał czerwony pasek, nigdy nikogo nie pobił”. Potem… zmienia nazwisko na Facebooku. 29 kwietnia, gdy dziennikarze relacjonowali poszukiwania Mai, kobieta rzuciła się na nich, próbując wyrwać sprzęt.
Kilka godzin później – odnaleziono telefon Mai. Leżał na torach 30 metrów od stolarni. Wcześniej go tam nie było, mimo że teren był przeszukiwany. Różowe etui? W idealnym stanie, bez śladów uszkodzeń od pociągów czy pogody. Sąsiedzi nie mają złudzeń: ktoś go tam podrzucił. „To próba zmylenia tropu” – mówią.
Rodzina zniknęła. Brama zamknięta. Tylko znicze i wściekłość
Po odkryciu ciała, rodzina Bartka zapadła się pod ziemię. Brama zakładu zamknięta. W internecie zamilkli. Mieszkańcy nie przebierają w słowach:„Nie mają tu czego szukać. Niech się wynoszą. Ona urodziła potwora.”
Marsz milczenia w Mławie. Ale pamięć krzyczy
W niedzielę ulicami miasta przejdzie marsz ku pamięci Mai. Przemoc zabrała młodą dziewczynę, której jedyną „winą” było to, że nie odwzajemniła uczucia. Ktoś nie zniósł odrzucenia. Ktoś wybrał brutalną zemstę. I zniszczył dwa życia – Maję i swoje.
Prokuratura pracuje nad odtworzeniem przebiegu zbrodni. Sekcja zwłok ma potwierdzić rozległe obrażenia głowy. Bartosz G. nie został jeszcze przesłuchany, ale materiał dowodowy jest – jak mówią śledczy – „miażdżący”.