Była zimowa niedziela. Warzywniak przy ul. Powstańców w Ząbkach działał tego dnia normalnie. Zbliżała się godz. 18, gdy przechodnie zauważyli coś niepokojącego… Za szybą sklepu dostrzegli szarpaninę. Chwilę później światło w sklepie zgasło. Zapadła cisza.
To był ostatni moment, w którym ktokolwiek widział pana Stanisława żywego. − Około godz. 18:30 otrzymaliśmy informację o napadzie na jeden z punktów w pawilonie handlowym przy ul. Powstańców. Policjanci natychmiast pojechali na miejsce. Tam znaleźli nieprzytomnego właściciela sklepu − relacjonował ówczesny rzecznik policji z Wołomina.
Szarpanina za szybą i cisza. To były jego ostatnie chwile…
Obraz, jaki zastały służby, był wstrząsający. 67-letni właściciel leżał na podłodze sklepu w kałuży krwi. Miał poważne obrażenia głowy, liczne złamania czaszki, rany tłuczone i masywne krwawienie. Przewieziono go do szpitala Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, ale pan Staś zmarł tej samej nocy. − Lekarze powiedzieli nam, że jeszcze nigdy takich obrażeń nie widzieli. Dziadek był zmasakrowany − mówiła „Super Expressowi” pani Ewa z rodziny zamordowanego.
Stanisław był w Ząbkach wręcz postacią kultową. Prowadził swój warzywniak od lat 90. Zawsze obecny, zawsze uśmiechnięty, znany z uczciwości i życzliwości. Sklep nie był tylko miejscem zakupów. Dla wielu był przestrzenią spotkań, rozmów i lokalnej wspólnoty. − Trudno w to uwierzyć, że nie ma go już wśród nas. Był naprawdę wspaniałym człowiekiem i takim go zapamiętamy – mówili nam mieszkańcy Ząbek. I przynosili przed sklep morze zniczy. „To był taki życzliwy, dobry człowiek” – to zdanie o zmarłym powtarzało wielu.
Dla bliskich to była tragedia, której nie potrafią dotąd ani zrozumieć, ani wybaczyć. Wnuk pana Stasia − Sebastian − niemal natychmiast po zbrodni rozpoczął prywatne śledztwo. Wyznaczył nagrodę w wysokości 20 tys. zł za pomoc w ujęciu sprawcy. Rozpowszechnił zdjęcia sklepu i apelował w mediach społecznościowych. − Znajdę cię, choćbym miał oddać wszystko, co mam. Nie zniszczę życia sobie, ale tobie tak − pisał w emocjonalnym poście. Nagroda nie była potrzebna. Policja zatrzymała sprawcę po 11 dniach.
Już w pierwszych dniach po zdarzeniu policja wiedziała, że to nie była przypadkowa śmierć. Na miejscu nie stwierdzono żadnych oznak kradzieży na dużą skalę, ale zabezpieczono materiał biologiczny oraz ślady. Przełomem okazały się nagrania z monitoringu z pobliskich posesji oraz... rękawiczka, pozostawiona przez sprawcę. Z niej zabezpieczono DNA sprawcy. I to był potem kluczowy dowód.
Zmasakrowany dla dwóch tysięcy. Sprawca szykował ucieczkę do Norwegii
21 stycznia 2021 roku zatrzymano podejrzanego − Ryszarda R., 60-letniego mieszkańca Wyszkowa. Był dobrze znany organom ścigania. W 1995 roku został skazany za usiłowanie zabójstwa z użyciem broni palnej. Wyszedł na wolność po ponad 20 latach.
– Zatrzymania dokonali policjanci z Wydziału do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji w jednym z mieszkań blisko miejsca zbrodni. Podejrzany był zaskoczony. Liczył na to, że uda mu się przechytrzyć policjantów. Miał już spakowaną walizkę. Chciał uciec do Norwegii – mówił ówczesny rzecznik stołecznej policji.
Według ustaleń śledczych, sprawca przez kilka dni obserwował sklep. W końcu wszedł, zaatakował z zaskoczenia, kilkukrotnie uderzając pana Stanisława metalową rurką w głowę. Zabrał z kasy około dwa tysiące złotych i uciekł. Początkowo nie przyznawał się do winy. Zmienił zdanie dopiero w trakcie posiedzenia aresztowego i sam wtedy prosił sąd o zamknięcie go w areszcie śledczym. − Podejrzany kilkukrotnie zmieniał swoje stanowisko co do przyznania się do popełnienia zarzucanego mu czynu − mówiła rzeczniczka prokuratury.
W lutym 2022 roku przed Sądem Okręgowym Warszawa-Praga zapadł wyrok. Sędzia nie miał wątpliwości, że Ryszard R. działał z zamiarem zabicia. Sąd uznał, że zabił działając w zamiarze bezpośrednim i wymierzył karę - 25 lat więzienia.
Ale sprawa na tym się nie zakończyła. W listopadzie 2023 roku orzeczenie tego sądu w wyniku kasacji zostało uchylone przez Sąd Najwyższy i przekazane do ponownego rozpoznania. Pierwszy termin rozprawy wyznaczono dopiero w tym roku. Za kilka tygodni – w lipcu – sprawa zabójstwa pana Stanisława znów trafi na wokandę.
Po tragedii sklep został zamknięty. Szyld zdjęty. Witryna zasłonięta. Ale kilka miesięcy później rodzina pana Stanisława ogłosiła, że warzywniak powraca. I działa do dziś. − To będzie miejsce pamięci. Pamięci o człowieku, który był więcej niż sklepikarzem. Był częścią tej społeczności. I będzie dalej − podsumowała te smutną historię pani Beata, mieszkanka Ząbek.
