Anna Nehrebecka. Sekrety, dramaty i romans gwiazdy, która mogła zostać Oleńką. „Zagrałam tak, jak mi kazali”

Anna Nehrebecka przez dekady uchodziła za jedną z najdelikatniejszych i najbardziej eterycznych polskich aktorek. Publiczność pokochała ją za "Rodzinę Połanieckich", "Noce i dnie" i "Ziemię obiecaną". Mało kto wiedział jednak, że za tą kruchą delikatnością pięknej blondynki kryją się historie pełne bólu, zawodowych rozczarowań, upokorzeń na planie i miłosnych zawirowań, które mogły jej zniszczyć karierę. Całą prawdę gwiazda wyznała w wywiadzie "Pani Anka Nehrebecka w rozmowie z Katarzyną Ostrowską".

Choć przez lata Anna Nehrebecka kojarzona była z łagodnością i sceniczną elegancją, w książce odsłania kulisy swojego życia, które momentami bardziej przypomina dramatyczny serial niż biografię gwiazdy. Jest tu wszystko: przemoc, niespełnione marzenia, zawodowe upokorzenia, sekrety sercowe i wiara, którą na lata jej odebrano. A jednak Nehrebecka opowiada o tym z taką klasą, że nie sposób oderwać się od jej słów.

Ucieczka w środku nocy: "Ja cię mogę zabić"

W książce Anna Nehrebecka wraca do pierwszego małżeństwa z Gabrielem Nehrebeckim. Opowiada o przemocy, strachu, o nocy, kiedy pobita uciekała z domu. Gdy szukała wsparcia, usłyszała od mamy, że ma wytrzymać, bo małżeństwo, ślub kościelny, itd. Skończyło się to tragicznie. Dzisiaj aktorka mówi o tym spokojnie, ale nie ukrywa, że te słowa bolały ją bardziej niż dramatyczne wydarzenia.

Anna Nehrebecka o mały włos przypłaciłaby życiem swoje pierwsze małżeństwo z Gabrielem Nehrebeckim. 

Pierwsze czerwone światełko zapaliło się na dzień przed ślubem. (...) Gabriel był ukształtowanym aktorem, który nie bardzo chyba mógł pogodzić się z faktem, że ja, będąc dopiero na drugim roku, dostałam propozycję zagrania w filmie. Nie ukrywał irytacji, dochodziło do awantur. Był bardzo wybuchowy, a na dodatek pochodził z przemocowego domu. Bito go, ojciec przywiązywał go do kaloryfera. 

Jak opowiedziała w książce Anna Nehrebecka, jej mąż, starszy od niej aktor, potrafił doskonale się maskować, co ją, młodziutką adeptkę sztuki, mocno dezorientowało. Wszyscy wokół go lubili, był uroczy, rozrywany w towarzystwie. Mroczną stronę pokazywał tylko w domu.

Okazało się, że Gabriel Nehrebecki ukrywał alkoholizm, co dla młodziutkiej Anny było sprawą nie do wyobrażenia nawet. To, plus trauma wyniesiona z domu pchnęły Gabriela do dalszej, brutalnej przemocy wobec żony. Małżeństwo Nehrebeckich było biedne, ale Anna bardzo dbała o dom i męża. Dzieliła czas między zajęcia w szkole aktorskiej i sprzątanie, gotowanie, naprawienie uszkodzeń w skromnym mieszkanku. W ten sposób, nie mając ani chwili dla siebie, odizolowała się od rówieśników. Żyła tylko z mężem i dla męża. Nie spotkała jej za to nagroda. 

Ta noc o mało nie skończyła się tragedią

Uciekałam w środku nocy. Pamiętam tylko, że mnie bił, a mnie jakimś cudem udało się wyrwać, wbiec do pokoju i przekręcić klucz, który na szczęście tkwił od wewnętrznej strony. Druga w nocy, a on wali w drzwi. Był to naprawdę silny mężczyzna, dobrze zbudowany. Uczył się kiedyś w szkole morskiej, więc jak uderzał, to naprawdę to czułam. Wpadłam w panikę... pobiegłam do telefonu i wykręciłam numer do rodziców. Odebrał mój brat. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam wydobyć głosu. (...) Zorientowałam się, że brat odkłada słuchawkę. W ostatnim momencie dobiegł do mnie głos ojca. To mnie odblokowało. Powiedziałam: "Tato, boję się". Nie wiem, co się potem działo. Stałam w otwartym oknie na trzecim piętrze... z decyzją. Podjęłam ją w sekundę. Jakimś cudem, bo to już tylko można odczytywać w kategoriach cudu, po drugiej stronie drzwi usłyszałam głos ojca i brata. Zabrali mnie tak, jak stałam. Bez ubrania. Bez niczego. W szlafroku. Narzuciłam tylko płaszcz i wybiegł za mną pies. Zostawiłam za sobą cały etap życia. 

Oleńka, której nigdy nie zagrała. "Musiałam połknąć wielką gulę w gardle"

Od dziecka miała jedno marzenie. Chciała zagrać Oleńkę Billewiczównę w „Potopie”. Wychowana na Sienkiewiczu, z tą rolą dosłownie się identyfikowała. W szkole słyszała, że ma "twarz Oleńki", w wyobraźni widziała już siebie u boku Kmicica. Kiedy Jerzy Hoffman kompletował obsadę, wydawało się, że los nie może dać jej bardziej oczywistej szansy.

Stało się jednak inaczej. Rola trafiła do Małgorzaty Braunek. Nehrebecka wspomina, że informacja o ostatecznej obsadzie była dla niej, jak zimny prysznic. Nie robi z tego sceny zazdrości, niczego Braunek nie odbiera, ale emocje z tamtego dnia pamięta do dziś. Mówi krótko, że: "musiała połknąć ogromną gulę w gardle i udawać, że nic się nie stało". Jej |rola życia" przeszła obok niej i już nigdy nie wróciła.

Zobacz też: Anna Nehrebecka pobita przez męża uciekała w środku nocy! Matka kazała jej wracać. Aktorka próbowała wyskoczyć z okna

Nehrebecka spała z Jandą i... garderobą

Jak opowiedziała Anna Nehrebecka w książce, siermięga PRL-u ciągnęła się za aktorami nawet do Wenecji.

Wybraliśmy się autokarem. Kilka miejsc zostało wolnych, więc Andrzej Seweryn w ostatniej chwili zapytał, czy mogłaby do nas dołączyć Krysia Janda, wówczas jego żona. Oczywiście na jego koszt. Wyrażono zgodę, nie było z takimi rzeczami problemu. Z Krysią wiąże się zresztą pewna anegdota. Mieliśmy zarezerwowane pokoje w niezbyt dużym hoteliku. Pokoje w nim były raczej malutkie, choć mnie akurat dostał się całkiem przestronny i na dodatek jednoosobowy.

Dziennikarka prowadząca wywiad z aktorką, stwierdziła, że Pani Anka dostała apartament gwiazdorski. Jak sie szybko okazało nie na długo. 

"Andrzejowi było za ciasno z żoną"

Tak mi się wydawało przez pięć minut. Szybko się okazało, że w tym pokoju mieścić się będzie też… cała garderoba. Czyli wylądowały w nim wszystkie wieszaki z kostiumami, kapeluszami, piórami. Jedyny profit był taki, że miałam szersze łóżko. Nie zwracałam jednak uwagi na takie drobne niedogodności, bo to była końcówka lat siedemdziesiątych. Nie posiadaliśmy się ze szczęścia, że jesteśmy w Wenecji. (...) Pomogłam Marcie Kobierskiej przenieść kostiumy, bo jakoś tak było mi głupio, że ona je sama taszczy i to jeszcze do "mojego" pokoju. (...) A potem dołączyłam do reszty towarzystwa, które poleciało coś zjeść i napić się wina.

Nehrebecka opowiedziała, że ekipa wróciła z miasta dość późno. Trzeba było kłaść się spać, bo zdjęcia zaczynały się już o siódmej.

Nagle słyszę pukanie do drzwi. W progu stoi jeden z kierowników produkcji i mówi, że jest pewien mały problem logistyczny. Łóżko Andrzeja Seweryna i Krysi Jandy jest bardzo wąskie, a Andrzej musi się wyspać, bo od rana ma zdjęcia. Zapytał mnie więc, czy nie byłoby problemu, żeby Krysia spała ze mną, skoro moje łóżko jest takie szerokie. Andrzejowi było za ciasno z żoną. Położyłyśmy się zatem z Krystyną, żeby Andrzej mógł się wyspać.

"Kazali mi wejść do basenu, do którego partner smarkał"

W albańskim filmie Nehrebecka miała zagrać zakochaną żonę aktora, który miał wyjątkowo obrzydliwy nawyk. Mianowicie smarkał on do basenu, w którym potem Nehrebecka kręciła z nim intymne sceny. Nehrebecka mówiła wprost, że kazano jej wejść do tej samej wody i zagrać tam scenę, jak gdyby nigdy nic. A do tego jeszcze musiała wyglądać na zakochaną... Jakby tego było mało, całość miała do odegrania… po albańsku.

Nie przegap: Anna Nehrebecka pracowała tam 55 lat. Andrzej Seweryn bezceremonialnie się jej pozbył

Siedem lat z Łapickim

W "Pani Ance Nehrebeckiej" pojawia się też wątek, który przyciąga uwagę wszystkich fanów kina PRL. To historia jej potajemnej relacji z Andrzejem Łapickim. Nehrebecka mówi o nim bardzo delikatnie, ale nie ukrywa, że łączyło ich coś więcej niż zawodowa sympatia. To nie był przelotny flirt. To było siedem lat bliskości, pracy, rozmów, bycia obok. Łapicki miał rodzinę, Nehrebecka miała własne sumienie i wrażliwość, której nie chciała zdradzić. W książce mówi zdanie, które wybrzmiewa bardzo mocno - że to mógłby być bardzo udany związek. Nie był. Został jako "co by było, gdyby". 

Opowieść o Andrzeju Łapickim zaczyna się od wspomnienia bankietu z okazji jubileuszu Tadeusza Fijewskiego. To wtedy Łapicki podszedł do Nehrebeckiej z pytaniem:

Czy pani zawsze będzie odmawiać współpracy ze mną?

Potem zaproponował, że ją odwiezie:

To pani pozwoli, że ja panią odwiozę

To był początek znajomości, która trwała siedem pięknych, trudnych lat. 

I tak mnie odwoził i przywoził przez prawie siedem lat.

Nehrebecka mówi o tym bardzo ostrożnie, ale otwarcie:

Andrzej przede wszystkim pomógł mi wyjść z moich przeżyć. Poczułam się bezpieczna, dowartościowana. Rozpiął nade mną coś w rodzaju parasola bezpieczeństwa. Zaczęłam przy nim psychicznie stawać na nogi. Nic nie działo się na siłę.

W wywiadzie pojawia się pytanie, czy Nehrebecka i Łapicki kiedykolwiek rozmawiali o wspólnej przyszłości. Aktorka  mówi jasno:

Nigdy nie rozmawialiśmy o tym, co dalej. Andrzej miał rodzinę, więc tym bardziej nie antycypował zdarzeń. Powoli stawało się to rzeczywiście poważną sprawą. Dopuścił do tego, bym w ogóle zaczęła myśleć, że przed nami jest jakaś przyszłość.

W książce jest też informacja o tym, że Ania Nehrebecka usłyszała po latach plotkę, jakoby Łapicki chciał się dla niej rozwieść:

Byłaś jedyną kobietą, dla której Łapicki chciał się rozwieść.

Na co Nehrebecka odpowiada:

Dowiedziałam się o tym dużo, dużo później.

Po rozstaniu nadal pracowali w tym samym teatrze. Unikali się, ale nie żywili do siebie wrogości:

Ale nie znienawidziliście się?

- zapytała Katarzyna Ostrowska. 

Nie

- odpowiedziała Anka Nehrebecka. 

Lata bez komunii

W życiu Anny Nehrebeckiej bardzo ważna jest wiara. W książce mówi wprost, że jako rozwódka, bez ślubu kościelnego, przez wiele lat nie mogła przystępować do komunii:

Przez wiele lat nie mogłam przystępować do komunii.

To był dla niej trudny, bolesny okres, tym bardziej że chodziła do kościoła regularnie i starała się przekazać wiarę dzieciom. Sytuacja zmieniła się dopiero wtedy, gdy wraz z Iwo Byczewskim - po trzynastu latach wspólnego życia - zdecydowali się na ślub kościelny. Uroczystość była całkowicie kameralna, a wiedziała o niej tylko para świadków i ich córki:

Nikt o tym nie wiedział poza parą świadków. Dziewczynki też nie.

To właśnie ten ślub przywrócił jej możliwość pełnego uczestniczenia w życiu Kościoła.

Dziś Anna Nehrebecka mówi o swoim życiu bez upiększeń, ale też bez poczucia krzywdy - z dojrzałością kogoś, kto naprawdę wszystko już przeżył. Jej wspomnienia pokazują kulisy kariery, o których widzowie nie mieli pojęcia, i cenę, jaką płaci się za bycie ikoną. To szczera, momentami zaskakująca opowieść gwiazdy, która nigdy nie grała pod publiczkę - ani na ekranie, ani w życiu.

Zobacz też: Marta Nawrocka przyćmiła gwiazdy na gali 200-lecia Teatru Wielkiego. To jej suknia zrobiła największe wrażenie

Ciężko chora Anna Nehrebecka zwolniona z pracy mimo umowy. Musiała iść na emeryturę

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki