Kiedy Beata Tadla straciła pracę w „Wiadomościach” jej życie na chwilę straciło sens. Na szczęście dziennikarka szybko się pozbierała i postanowiła wrócić na studia. Przed laty skończyła studia aż na dwóch kierunkach oraz studium. Teraz uznała, że najwyższa pora na studia podyplomowe.
- Denerwują mnie teksty o mojej zawodowej przyszłości, że rzekomo szukam i nie mogę znaleźć pracy. Otóż nie szukam. I na pewno nie żalę się na swój los. Niektórym się wydaje oczywiste, że muszę teraz pojawić się w innej telewizji. A ja tego przymusu nie czuję. Życie pozatelewizyjne istnieje! Chcę odpocząć od pracy dziennikarskiej. Nie zarzekam się, że nigdy nie wrócę, ale w tej chwili jestem zniechęcona tzw. newsami i publicystyką. Zajmuję się tym, co zawsze było moją wielką pasją. Właśnie kończę studia podyplomowe na kierunku kształcenia głosu i mowy na Uniwersytecie SWPS. Wszystko, co związane z językiem i jego rozwojem mocno leży mi na sercu. A z kulturą słowa nie jest u nas najlepiej... Chciałabym, aby ludzie mówili lepiej i bardziej świadomie. Do tego od dawna przekonuję studentów. Współpracuję z Uniwersytetem Wrocławskim, mam też zajęcia na innych uczelniach. I daje mi to niesamowitą satysfakcję - mówi nam Beata Tadla.
Dziennikarka uważa, że jakość "Wiadomości" w ostatnim czasie bardzo spadła.
- "Wiadomości" nie oglądam prawie wcale. Można mnie w tym czasie spotkać na spacerze z kijkami. Smutno mi, gdy widzę, co dzieje się z tym programem, smutno, gdy czytam, jak spada oglądalność i gdy czytam, co sądzą medioznawcy uznając, że wiadomości są przedstawiane z perspektywy rządowej. Teraz to produkt wiadomościopodobny - stwierdza Tadla.