Borys Szyc tłumaczy się z Kac Kupy

2012-04-10 4:00

A jednak! Tylko udawał obojętność na falę krytyki. Borys Szyc (34 l.) postanowił wytłumaczyć, dlaczego jego ostatnie role uznaje się za wielkie rozczarowanie. Tuż przed świętami zaatakował go znany krytyk filmowy Tomasz Raczek (55 l.). Dołączył on do krucjaty w obronie polskiego filmu - aby nie powstawały już filmy typu "Kac Wawa" czy też "1920. Bitwa Warszawska". Tak się składa, że w obu produkcjach główne role grał Szyc.

Szyca bardzo zabolała niespotykana jeszcze w kraju fala krytyki. Szczególnie źle zniósł cios od Raczka, znanego autorytetu w dziedzinie kina.

- Patrząc na Gąsiorowską, Bohosiewicz i Szyca, grających główne role, czułem się tak, jakbym patrzył, jak ktoś przerabia kochanych członków rodziny na dziwki i alfonsów - pisał krytyk o filmie "Kac Wawa".

Borys był załamany. Najpierw zaczął szydzić z Raczka. "Jak napisał Harold Pinter: krytycy to jednonodzy teoretycy skoku w dal. Krytykować jest najłatwiej, a zwłaszcza my, Polacy, to uwielbiamy. Sam chciałbym dostawać same dobre scenariusze...", "Może by pan coś wyreżyserował panie Tomaszu?" - takie wpisy zostawiał znany aktor. Jednak Borys zdał sobie sprawę, że brnie w złą stronę. Zmienił więc ton. - Zgłasza się do ciebie producent "Wojny polsko-ruskiej", za którą zgarnąłeś wszystkie nagrody, reżyser "Południe-Północ", małego ambitnego filmu, za który dostałem nagrodę w Cieszynie, grają sami znajomi i to świetni aktorzy... Chodzi o to, żeby nie zapominać o dobrych rzeczach. A tu zrobiła się gigantyczna reklama "Kac Kupy" jak to nazywacie... - bronił się Szyc.

Raczek przyjął tę samokrytykę. "Cieszę się z tego i doceniam fakt, że aktor wystąpił w obronie swojej roli. Paradoksalnie: moja krytyka filmu też była w jego obronie. A może raczej w obronie perspektyw jego kariery" - napisał w weekend krytyk.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki