Danuta Błażejczyk: Miłość to święto, to cud i miód

2010-05-10 4:00

Specyficzna barwa głosu, niebanalny repertuar, oryginalna ekspresja wykonania... Tak najkrócej można scharakteryzować piosenkarkę Danutę Błażejczyk, która zaczynała od chórku u Maryli Rodowicz, a wkrótce potem miała już własny zespół. Lada dzień wyda kolejną płytę

– Jest pa ni po strze ga na przede wszyst kim ja ko piosenkarka, ale ma pani za sobą także doświad czenia aktorskie, np. udział w musicalach „Złe zachowanie”, „Nunsense” czy „Fame”, a także rolę w se rialu „Lokatorzy”. I do skonale pani sobie pora dziła z tymi wyzwa niami...

– Spo ro się wte dy na uczyłam. A od wyzwań nie stronię. Uważam, że jak los daje nam szansę, to grze chem było by jej nie wykorzystać. Przy okazji poznałam wspaniałych aktorów, praca z nimi była dla
mnie wielką przygodą i bardzo dużo mnie nauczyła.

– To prawda, że powiedziała pani kiedyś „Nie mam predyspozycji do śpiewania na estradzie”?

– To było wtedy, gdy Włodzimierz Korcz i Wojciech Młynarski na egzaminie komisji weryfikacyjnej pytali mnie, czy chciała bym pracować jako piosenkarka na estradzie. Ja zresztą na początku swojej drogi bardzo wszystko przeżywałam, nie wierzyłam w siebie. Ileż to razy musiał mnie dopingować mąż!

– Taki mąż to skarb! Nie zazdrości, gdy żona robikarierę, nie każe siedzieć w domu, nie narzeka, gdy żona wojażuje po świecie... W dodatku, jak słyszałam, mąż Andrzej fantastycznie gotuje. Nawet uszka na świę ta lepi...

– Tak, przyzna ję, mam w domuskarb, a nawet dwa skarby. Córka Karolina też świetnie gotuje i oboje bardzo mi poma gają, chętnie uczestnicząc w domowych zajęciach. Doskonale czujemy się w swoim to warzystwie.

– Córka jest studentką socjologii, ale od czasu do czasu można jązobaczyć na estradzie, w duecie z panią. Czy pójdzie w pani ślady?

– Trudno powiedzieć. Ale śpiewa dobrze. Na pewno nie będziemy nalegać, jeśli coś postanowi.

– Pani piosenki są pełne optymizmu, począwszy od tej debiutanckiej, „Taki cud i miód”, którą wyśpiewała pani nagrodę specjal ną jury za indywidualność artystyczną w Opolu w 1985 r. To w niej śpiewa pani „Bo miłość to takieświęto, co przydarza się w szary dzień; Bo miłość to taki standard, taki cud i miód, ever green”. Optymizm towarzyszy pani na codzień?

– Tak, jestem optymistką z natury. Staram się otaczać ludźmi, którzy patrzą na świat podobnie jak ja i nie doszukują się w nim złych stron, ale dobrych. I tak też staram się śpiewać swoje utwory. To mają być teksty dające radość, otuchę, wskazówki, jak żyć.

– Czym jest dla pani śpiewanie?

– Sensem życia, czymś, co dodaje mi skrzydeł.

– A plany na najbliższą przyszłość?

– Wydaję płytę i przygotowuję swój jubileusz. Tak, tak, to już 25 lat życia na estradzie.

– Dziękujemy za rozmowę i życzy my kolejnych udanie wyśpiewanych lat.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki