Jan Monczka: Do końca życia zostanę Tulipanem!

2011-02-12 6:00

Czy go jeszcze pamiętacie? Tak, to "Tulipan"! A właściwie Jan Monczka (55 l.), aktor który na stałe wpisał się w historię polskich seriali. Ta rola była jego przekleństwem - wszyscy postrzegali go jako "Tulipana", czyli Jerzego Kalibabkę, ciężko było o inne role. Teraz wreszcie wraca na szklany ekran. Będzie jedną z gwiazd nowego polsatowskiego serialu "Linia życia".

Marta Kawczyńska: - Pojawi się pan w serialu "Linia życia". Po latach wraca pan do grania?

Jan Monczka: - Nie do końca się z tym zgadzam. Od czasu do czasu przypominałem się w mniejszych rolach w serialach i w filmach. W tej chwili rozpoczęliśmy zdjęcia do "Linii życia", w której gram zamożnego biznesmena, właściciela fabryki. Jestem ojcem rodziny, mam trójkę dzieci, które sprawiają czasem kłopoty. Moja postać jest raczej pozytywna, zupełnie inna niż "Tulipan", z tą rolą dotychczas kojarzyli mnie widzowie.

Przeczytaj koniecznie: Żmuda Trzebiatowska: Dzięki "Och Karol" zyskałam nowe koleżanki WIDEO

- Chciałby się pan odciąć od tego kultowego już "Tulipana"?

- Miło mi słyszeć, że to kultowa postać, że każda powtórka zyskuje nowych widzów, wielbicieli. Cieszy mnie, że ten serial żyje tyle lat. Czasem mam trochę dosyć tej roli, ale nie udało mi się do tej pory zagrać niczego bardziej spektakularnego. Teraz już się do tego przyzwyczaiłem. I nie mam z tym żadnych problemów. Po prostu tak pewnie zostanie.

- A co pan robił przez ostatnie lata?

- Dużo pracowałem w Starym Teatrze i w Teatrze Narodowym. Prawie dziesięć lat byłem też wykładowcą w prywatnym studium aktorskim SPOT w Krakowie. Od czasu do czasu pracuję w Czechach. Znam język czeski, często jeżdżę do Pragi, grywam tam. Doprowadziłem do powstania pierwszej realizacji teatralnej "Seksmisji" Juliusza Machulskiego (56 l.).

- Aż tak dobrze zna pan ten język?

- Urodziłem się w Czechach, co prawda nie w Pradze, ale na Zaolziu.

Patrz też: Tulipan powraca

- Zajmuje się pan również parodią....

- Tak, w programie Szymona Majewskiego (44 l.) parodiuję Andrzeja Wajdę (85 l.) oraz Wojciecha Jaruzelskiego (88 l.). Ta praca wymaga specyficznych umiejętności, większej gotowości niż klasyczne granie, większej dyscypliny. Charakteryzacja do postaci trwa półtorej godziny. Czasem nie chodzi o to, żeby wiernie odtworzyć postać, ale wychwycić charakterystyczne dla niej cechy w sposobie mówienia, zachowania, formułowania myśli.

- A np. Andrzej Wajda się nie obraża?

- Pana Wajdę znam bardzo długo. Grałem w jego spektaklach w Starym Teatrze. Dążę go wielkim szacunkiem i miłością jako artystę. Uwielbiam go słuchać. Miałem też okazję naśladować go w jego obecności, rozmawialiśmy o tym. Stanął ponad tym. Pan Wajda należy do ludzi, którzy nie obrażają się o to i mają dystans do siebie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki