Eleni: Nie chciałam zostać w Polsce - HISTORIA ŻYCIA

2013-04-09 4:00

Któż nie zna jej hitów - "Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca" czy też "Dla ciebie jestem ja". Eleni (57 l.) cały czas śpiewa, mało tego, wydała właśnie nową płytę "Miłości ślad". Artystka urodziła się w greckiej rodzinie w Bielawie na Dolnym Śląsku. Jak nam wyznała, nikt z nich nie chciał zostawać w Polsce. Jej rodzice zawsze powtarzali: "Za rok spotkamy się w Grecji". Życie potoczyło się jednak inaczej...

Rodzice musieli uciekać z ogarniętej wojną Grecji. Przybyli do Polski. To były lata 50. I ja, jako 10. dziecko Despiny i Peryklesa, urodziłam się w Bielawie. Polska przyjęła rodziców bardzo dobrze. Grecy otrzymali mieszkania, pracę. Rodzice cieszyli się, że żyją, że dzieci są zdrowe... Nigdy nie narzekali. Mama była krawcową, tato stolarzem, ale oboje dostali pracę w zakładach bawełnianych. Pracowali na trzy zmiany.

Z opowiadań wiem, że byłam dzieckiem bardzo spokojnym. Kiedy mama wracała nad ranem zmęczona z pracy, ja obok jej łóżka cichutko się bawiłam. Ale gdy tylko otwarła oczy, ja zaczynałam nadawać: "de, de, de, de, de...".

Kiedy rodzice pracowali, opiekowała się nami babcia. Ujarzmiała całą gromadkę. Była surowa, ale kochana. Nie pamiętam, abym dostała lanie od rodziców, ale babcia potrafiła się na mnie zdenerwować. Babcia miała zasadę - kiedy wołała: "Chodźcie na obiad", trzeba było pozbierać zabawki i iść do domu bez żadnego grymaszenia. I ja oczywiście: "Już, za chwileczkę...". Babcia wyszła z domu... i jak mnie nie chwyci za czarne warkocze! Dostało mi się...

Kiedy miała ponad 80 lat, przestała widzieć. Wtedy ja pomagałam jej, sprzątałam, myłam podłogi... I jak to nastolatka, zawsze gdzieś się spieszyłam, do szkoły, na próbę chóru, na spotkanie z koleżankami. Babcia lubiła czystość. Czasami dotykała dłonią podłogi, a tam wciąż było pełno piasku. Nie była zadowolona. Ale babcia była szalenie kochaną osobą. To ona opowiadała nam bajki, w których zawsze zwyciężało dobro...

Do 6. roku życia nie mówiłam po polsku. Znałam kilka słów, których nauczyły mnie dzieci... Nigdy z ich strony nie odczułam, że traktują mnie inaczej. Zresztą rodzice też. Mama z koleżankami w pracy wymieniała się przepisami, one dawały jej przepisy na polskie potrawy, mama na greckie.

W Bielawie mieliśmy grecki klub, spotykaliśmy się tam, tańczyliśmy. Na sylwestra zawsze była zabawa. I zawsze rodzice składali sobie życzenia: "Za rok spotkamy się w Grecji". I tak przez kilkadziesiąt lat. Aż przyszedł 1987 rok, w Polsce był kryzys, sześcioro z mojego rodzeństwa zdecydowało się zamieszkać w Grecji. I rodzice pojechali za dziećmi. Tato bardzo to przeżył...

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki