Groby dziewczynek z escape roomu. Tragedia harcerek z Łodzi i uczniów z Lublina. (Nie)zapomniani WIDEO

2021-02-05 14:15

Od tragicznego pożaru w Koszalinie, w którym zginęło pięć nastolatek minęły już dwa lata. W kolejnym odcinku programu "(Nie)zapomniani. Cmentarne historie" zobaczycie nie tylko groby dziewczynek z escape roomu, ale także miejsca wiecznego spoczynku harcerek, które utonęły wiele lat temu w jeziorze Gardno oraz uczniów podstawówki, których zabrała Wisła w Kazimierzu Dolnym.

Groby dziewczynek z escape roomu w Koszalinie

i

Autor: mat. własny (Nie)zapomniani. Tragedia dzieci, które zginęły w pożarze oraz się utopiły
Groby dziewczynek z escape roomu. Tragedia harcerek na wakacjach i uczniów na wycieczce do Kazimierza | Niezapomniani

4 stycznia 2019 roku w Koszalinie w jednym z escape roomów wydarzyła się olbrzymia tragedia. Pięć nastolatek zginęło w pożarze budynku, w którym znajdowało się miejsce pełne pułapek. Ogień pojawił się około 17:15 w dwukondygnacyjnym budynku przy ulicy Piłsudskiego. Pożar objął jeden z pokojów, który sąsiadował z miejscem, gdzie były uwięzione dziewczyny z III klasy gimnazjum w Koszalinie: Karolina Barabas, Julia Pawlak, Wiktoria Pietras, Małgorzata Tymieniecka i Amelia Wieczorek. Dziewczyny bawiły się na zabawie urodzinowej. Zginęły na skutek zatrucia gazami pożarowymi, a jeden z pracowników, który próbował ugasić pożar, trafił do szpitala. W związku z tragedią w Koszalinie ogłoszono żałobę narodową, zlecono kontrole wszystkich tego rodzaju miejsc zabaw i wstrzymano polską premierę filmu Escape Room. 28-letni Miłosz S., organizator zabawy w escape roomu, został zatrzymany. Postawiono mu zarzut umyślnego przyczynienia się niebezpieczeństwa wybuchu pożaru oraz nieumyślnego spowodowania śmierci dziewcząt za co grozi mu do 8 lat więzienia. Do aresztu trafił też 26-letni Radosław D,. pracownik escape roomu. Mężczyźni wyszli na wolność pod koniec 2020 roku i oczekują na wyrok.

Katastrofa łodzi z harcerkami na jeziorze Gardno, do której doszło 18 lipca 1948 roku. To największa tragedia w historii polskiego harcerstwa! Życie straciło wówczas 21 dziewczynek i 4 dorosłe kobiety.  Była to grupa młodych dziewczyn z Lodzi, która wybrała się na obóz harcerski.  Członkinie 15. Łódzkiej Żeńskiej Drużyny Harcerek im. „Zośki”, nazywanej Małą Piętnastką, były uczennicami Szkoły Powszechnej nr 161 w Łodzi. Do tragedii doszło podczas przeprawy przez Jezioro Gardno. Przyczyną zatonięcia było przeciążonie łodzi motorowej, do której wdarła się woda oraz fatalne warunki pogodowe - wielkie fale. Mogła ona pomieścić około 20 osób, lecz przewoźnicy zabrali cała grupę liczącą 42 osoby: 36 dziewczynek, nauczycielkę Eugenię Leszewska (dwie najmłodsze dziewczynki były jej bratanicami), pomagającą jej dorosłą harcerkę Teresę Czyżykowską, dwie miejscowe kobiety – pracująca w kuchni obozowej Halina Kowal (żona mechanika łodzi) oraz partnerka sternika, Rozalia Zabłocka. Na pokładzie był także także sternik i mechanik.

Przeciążona motorówka zaczęła się przechylać. Gdy silnik przestał pracować, przewoźnik umieścił dziewczynki na mniejszą łodź, przymocowaną łańcuchem do motorówki. W chwili tragedii, gdy łódź przewróciła się do góry dnem, harcerki znajdowały się dwa kilometry od brzegu. Krzyki tonących dzieci słyszeli rybacy z Gardny Wielkiej, którzy ruszyli na ratunek. Udało im się uratować 15 harcerek.  Eugenia Leszewska utonęła, próbując wyciągnąć bratanice. Uratowali się tylko sternik z mechanikiem. Ofiary udało się wydobyć następnego dnia. Gardno jest płytkie. Maksymalna głebokość to 2,6 metra. 17 harcerek zostało pochowanych na Starym Cmentarzu w Łodzi. W czasie pogrzebów, w których uczestniczyło 25 tys. ludzi,  nieznana osoba rozpuściła plotkę, że niektóre trumny są puste i nie wszystkie ofiary znaleziono. Aby uspokoić zdesperowane rodziny, trumny na cmentarzu otwarto, zadając kłam plotce. Powołano dwie odrębne komisje, które miały zbadać przyczynę katastrofy. Jedną z nich powołał premier Józef Cyrankiewicz. Ustalono, że winę za wypadek ponosi przewoźnik. Wacław R. został skazany na 5 lat więzienia za spowodowanie katastrofy. Ustalono, że przeciekającą motorówkę zabrał z gospodarstwa rybackiego bez wiedzy zarządcy. Sam zarządca, Wacław T., został skazany na 2 lata więzienia za przyczynienie się do katastrofy, gdyż to on skierował opiekunkę harcerek w sprawie rejsu do przewoźnika, chociaż wiedział, że ten nie ma koncesji na przewóz ludzi łodziami. Mechanik łodzi, mąż Haliny Kowal, która zginęła w katastrofie, nie stanął przed sądem, gdyż zbiegł podczas przewożenia go do aresztu w Słupsku. Był on ukrywającym się pod fałszywym nazwiskiem (jako Józef Kowal) partyzantem antykomunistycznym poszukiwanym przez UB i obawiał się, że zostanie rozpoznany. Zginął w 1949 r. podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy do Polski, gdy chciał sprowadzić za granicę syna i teściową, matkę Haliny Kowal.

23 czerwca 1961 roku 13-cioro 5-klasistów ze szkoły podstawowej w Lublina utonięło w Wiśle podczas wycieczki do Kazimierza Dolnego. Do tragedii doszło na wysokości kamieniołomów. 28. uczniów Szkoły Podstawowej nr 17 przy ul. Krochmalnej poszło się kąpać w rzece pod opieką trzech nauczycielek (tylko jednej w wodzie). - Grupa brnąc po kolana w wodzie dotarła do małej piaszczystej wysepki, oddalonej od brzegu o jakieś 120 m. Uczniowie przez kwadrans bawili się w kucanego berka, po czym ruszyli ze swoją przewodniczką w dół rzeki. W pewnym momencie jedna z dziewczynek zaczęła się topić. Jadwiga H. rzuciła się jej na ratunek. Jednocześnie jednak zaczęło się topić drugie dziecko. Reszta rzuciła się do ucieczki w miejsce gdzie woda była bardzo głęboka” – opisywał wypadek "Kurier Lubelski”. Tam porwał je bardzo silny nurt Wisły. Jedna z nauczycielek próbowała popełnić samobójstwo, ale powstrzymał ją jeden z milicjantów. Kobieta miała trafiić później do szpitala psychiatrycznego. Nauczycielka Jadwiga H. usłyszała wyrok 3,5 roku więzienia. Dzieci zostały pochowane w identycznych grobach na cmentarzu przy ul. Lipowej w Lublinie. 31.08.2020 Szkoła Podstawowa nr 17 została zlikwidowana.

Czwórka rodzeństwa w wieku od 7 do 15 lat utonęła w Warcie. Do tragedii doszło w Trębaczewie 6 sierpniu 2013 roku. Dzieci były pod opieką matki i opiekunki z pomocy społecznej. Kobietom groziło do 5 lat więzienia. Asystentka rodziny 31-letnia Ilona B. została skazana na 10 miesięcy więzienia. 38-letnia Beata Blajsz, matka czworga tragicznie zmarłych dzieci, usłyszała wyrok 8 miesięcy ograniczenia wolności. Sąd zobowiązał kobietę do wykonywania nieodpłatnej pracy na cele społeczne w wymiarze 30 godzin miesięcznie. Kary wobec obu oskarżonych sąd warunkowo zawiesił na okres 2 lat. Kobieta ma jeszcze piąte dziecko, córeczkę, która w chwili wypadku było na brzegu.

- Nie chciała, żeby do tego doszło. Tego dnia była z nią opiekunka z pomocy społecznej. Ona dostawała pieniądze, żeby pomóc upilnować dzieci. Stało się inaczej i o to mam olbrzymi żal - wyznał ojciec dzieci. 7-letnia Hania, 11-letnia Kasia, 14-letni Mieczysław i 15-letni Andrzej zostali pochowani w Trębaczewie.

Pięć lat później doszło do podobnej tragedii. 14 sierpnia 2018 roku w Darłówku utonęła trójka rodzeństwa. Fale Bałtyku zabrały 13-letniego Kamila, 11-letnią Zuzię oraz 14-letniego Kacpra. Ich pogrzeb odbył się w Sulmierzycach (woj. wielkopolskie).

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki