Michał Piróg krytycznie o uczestnikach TOP MODEL: "Przychodzą tylko dla pięciu minut sławy"

2018-08-10 16:00

MICHAŁ PIRÓG to nie tylko wybitny tancerz i choreograf. Znany jest także z zamiłowania do mody i swojego odważnego stylu. Jesienią zobaczymy go w roli prowadzącego w nowej edycji programu „TOP MODEL”. Zdradził nam, co sądzi o nowych uczestnikach, jaki jest jego przepis na sukces i jak ocenia styl Polaków.

Michał Piróg

i

Autor: Kamil Piklikiewicz Michał Piróg

- Poznałeś wszystkich, którzy zgłosili się do nowej edycji. Jaki zrobili na tobie wrażenie?


- Jest bardzo różnie. Przychodzą ludzie, których marzeniem faktycznie jest praca w modelingu, ale zagrożenie, które zawsze towarzyszy programom telewizyjnym jest takie, że zgłaszają się także ludzie, którzy w nosie mają pracę, a przychodzą tylko i wyłącznie dla pięciu minut sławy.


- Których jest więcej?


- Na etapie castingów więcej jest oczywiście tych, którzy chcą zaistnieć. Dla nich to bez różnicy, dzisiaj to program Top Model, jutro program o śpiewaniu, pojutrze program o ludziach, którzy są w stanie wyskoczyć z samolotu bez spadochronu. Dzisiejsze czasy są takie, że nie ważne, co robisz, ale ważne, żeby ludzie o tym mówili. Trochę mnie to martwi, bo jednak wolałem, jak włączając kanał telewizyjny, widziałem utalentowanych ludzi. Każdy wokalista miał głos, charyzmę. Dzisiaj włączam i już nie wiem, czy to jeszcze reklama, czy to już teledysk.


- Ilu jest pośród chętnych, którzy zgłaszają się do programu ludzi, którzy naprawdę mają szansę na karierę w świecie mody?


- Takich, o których można powiedzieć, że mają szansę i sobie poradzą, jest niewielu. Determinuje to bardzo wiele czynników. Mimo, że modeling do pewnego etapu nie jest zawodem artystycznym, to jednak wymaga pewnego pierwiastka kreatywności, dużej samodzielności i uporu. Czasami jest tak, że masz już wszystko, ale świat ci mówi „nie”. Pytanie, czy się rozpłaczesz i uciekniesz, czy będziesz miał w sobie upór i będziesz walił w każde drzwi i okna. Zawsze podaję przykład Meryl Streep, której nikt nie chciał nigdzie obsadzić. Postanowiła więc nie szukać ról dla ładnych i dostała Oscara. Nie ma jednej recepty, ale widać, kto chce po prostu błysku fleszy, a kto jest nastawiony na ciężką pracę – nie na wygraną. To odróżnia tych, którzy chcą pracować w tym zawodzie - oni chcą się nauczyć, a niekoniecznie wygrać.

- Czy często wstawiasz się za uczestnikami?


- Czasami tak. Rzadziej na etapie castingów, raczej jak już ich poznam. Wiem, że czasami efekt pracy, który jest oceniany, nie do końca jest wynikiem ich niechęci i faktycznie na sesji zdjęciowej zdarzają się takie zbiegi okoliczności, które uniemożliwiają osiągnięcie dobrego efektu, bo wszystko poszło nie tak. Wtedy mogą liczyć tylko na cud, chociaż te osoby naprawdę pracowały. Bronię ich, kiedy wiem, że było zaangażowanie.


- Czy śledzisz dalsze losy finalistów z poprzednich edycji. Jak, twoim zdaniem, sobie radzą?


- Części oczywiście tak. Spędzamy na planie tyle czasu, że udało mi się z nimi zaprzyjaźnić w większym lub mniejszym stopniu. Uwielbiam Zuzkę Kołodziejczyk z trzeciej edycji, cały czas jesteśmy w kontakcie. Śledzę Paulinę Papierską z pierwszej, która wzbudziła moją dużą sympatię, Honkę [Honorata Wojtkowska - przyp. red.], Asię Kudzbalską z czwartej edycji, Jakuba Kosela. Cały czas mam kontakt z Anre Whyte i oczywiście z Osi Ugonoh. Sądzę, że ci ludzie zwracają się do mnie po programie i utrzymujemy ze sobą kontakt także ze względu na to, że staram się ich przeprowadzić przez całość cyklu, od początku do końca i przegotować ich na to, co będzie w programie i na to, co będzie potem.


- Czy myślisz, że uczestnicy poprzednich edycji wykorzystali swoją szansę?


- Niektórzy nawet przerośli moje wyobrażenia! Każdy sobie jakoś radzi. Nie każdy został na wybiegu, nie każdy został w modelingu, aczkolwiek na przykład Karolina Pisarek radzi sobie świetnie jako fotomodelka, chociaż jest niziutka. Zuzka Kołodziejczyk, pomimo tego, że polskie wybiegi nie przyjęły jej z otwartymi ramionami, świetnie sobie radzi na rynku niemieckim i nie tylko, pracuje z największymi firmami na świecie. Uważam, że to duży sukces dla dziewczyny, która nigdy nie myślała, że będzie modelką. Osi Ugonoh też sobie radzi. Nicole Rosłoniec, której nikt nie pamięta z pierwszej edycji! To dziewczyna, która bardzo chciała, tyko miała kontuzję w jednym z pierwszych odcinków. Cały czas robi karierę w Stanach Zjednoczonych.

- Jesteś jednym z ciekawiej i odważniej ubranych mężczyzn w polskim show-biznesie. Większość mężczyzn boi się jednak eksperymentować z modą. Dlaczego?


- Mamy coś takiego, że albo nie wiemy, albo nam się wydaje, że to będzie niemęskie, albo wybieramy bezpiecznie. Ludzie, to są tylko ubrania! Bawmy się! Masz ochotę? Zakładaj. Nie masz ochoty? Nie zakładaj? Nie musimy być zawsze bezpieczni. Trója jest oceną, z której nie możesz być dumny, ale daje ci poczucie bezpieczeństwa i my się tak ubieramy – na tróję. A szóstkę nie zawsze dostajesz za najlepiej zrobioną pracę, ale czasami za zupełnie nietuzinkowe podejście. Jedynkę z kolei czasami dostajesz od ludzi, którzy nie rozumieją indywidualności. Ja się trochę uspokoiłem, ale to też ze względu na to, że nie podoba mi się obecna moda, jest nabijaniem ludzi w butelkę -musisz to nosić, bo to jest modne, a ceny są niebotyczne. Mam teraz w sobie bunt i w ogóle się do tego nie stosuje, chyba, że coś ewidentnie mi wpadnie w oko i mi się podoba. Nie ulegam trendom.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki