Nie boję się kryzysu

2009-07-05 14:00

Cezary Żak (48 l.) fenomenalnie zagrał Koziołów, braci bliźniaków - wójta i księdza, w serialu "Ranczo". Nam ujawnia, dlaczego nie zostanie politykiem, dlaczego nie boi się bezrobocia i dlaczego nie napisze drugiej książki

- Zakończyła się realizacja serialu "Ranczo". Tęskni pan już do postaci księdza i wójta, które grał pan dość długo, zresztą wspaniale?

- Nie przesadzajmy. Nigdy nie chciałem grać w telenoweli, która ciągnęłaby się latami i dlatego chętnie trochę od nich odpocznę. Mam nadzieję, że scenarzyści pomyślą nad drugą częścią naszych przygód. Mają jednak rację, nie chcąc na siłę ciągnąć królika za uszy. Jeśli będą gotowi do napisania "Rancza 2", na pewno to zrobią.

- Czy po roli wójta nie ciągnie pana do polityki?

- Nie, zupełnie nie. Chętnie gram polityków, ale sam nie chciałbym nim być. Politycy to dobry materiał dla aktora. Są świetni, jest w nich cała paleta barw. Z jednej strony wredota, ale mają też zalety...

- A dzięki roli księdza stał się pan bardziej pobożny?

- Jestem wierzącym i praktykującym katolikiem i już bardziej nie chcę. To mi wystarczy, jak na zdrowo myślącego faceta.

- Artur Żmijewski, grający księdza w serialu "Ojciec Mateusz", miał konsultanta do tej roli...

- Ja nie miałem. Obserwowałem księży, ich zachowanie i w ten sposób przygotowywałem materiał do roli. Mój ksiądz jest zlepkiem tego, co podpatrzyłem, a przypatrywałem się księżom w różnych kościołach, żeby wzbogacać mojego.

- Pański kalendarz zawodowy jest pewnie wypełniony planami co najmniej na pół roku naprzód?

- Nie mam żadnych planów zawodowych. Nie wiem, co się będzie działo...

- I mówi pan to tak spokojnie? Nie boi się, że nie będzie miał pracy? Przecież jest kryzys...

- Nie boję się kryzysu. Uważam, że jest rozdmuchany sztucznie, więc bez paniki...

- Może napisze pan kolejną książkę na temat diet?

- Nie. To był wypadek przy pracy. Napisałem ją, bo powód był niezwykle istotny. Zrzuciłem 30 kilogramów i dostawałem stosy listów z prośbami o rady. A co najważniejsze, do dziś udało mi się utrzymać wagę!

- Jakie ma pan rady dla tych, którzy chcieliby schudnąć albo nie przytyć na urlopie?

- Moja metoda to zmniejszenie ilości jedzenia. I - co bardzo ważne - nie oszukiwanie się! Bo ja oszukiwałem się całe życie. Wydawało mi się, że prawie nic nie jem, a to była nieprawda.

Trzeba mniej jeść, to najkrótsza i najprostsza droga do dobrej formy i szczupłego ciała.

Nie rezygnujmy z grillowania, jedzmy torty i golonki, tylko o 70 procent mniejsze porcje. Warzywa, szczególnie podczas wakacji - to podstawa. Jest ich znacznie więcej, są dobre, bo świeże. A wiadomo, że w lecie szybciej chudniemy. Nie jestem zwolennikiem sportów, nie przepadam za ruszaniem się, ale chyba jestem dobrym przykładem, że nie trzeba intensywnie ćwiczyć, by schudnąć.

- Gdzie wybiera się pan na wakacje?

- Moje plany nie są jeszcze sprecyzowane. Gdzieś pojedziemy, ale raczej już tylko z żoną, bo dzieci żyją trochę własnym życiem.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki