Nie żyje Michał „Joka” Marten – współzałożyciel Kalibra 44. Miał 47 lat. Smutne wieści przekazał Abradab

2025-05-08 5:08

Z ogromnym bólem środowisko muzyczne i fani przyjęli wiadomość o śmierci Michała Martena, znanego jako Joka – współzałożyciela kultowego zespołu Kaliber 44. Informację potwierdził jego brat i wieloletni partner muzyczny, Marcin „Abradab” Marten. „Nie ma go już z nami, ale wierzę, że na zawsze pozostanie w naszych sercach” – napisał we wzruszającym oświadczeniu.

Joka miał 47 lat. Na razie nie podano przyczyny śmierci, ani terminu pogrzebu. Rodzina prosi o uszanowanie żałoby.

Ś.P. Brat Joka. Z największym bólem zawiadamiam Was o śmierci Michała. Nie ma go już nami, ale wierzę, że na zawsze pozostanie w naszych sercach. Na chwilę obecną data pogrzebu nie jest jeszcze ustalona. Bardzo proszę o uszanowanie żałoby.

- pisze na Instagramie Marcin "Abradab" Marten

Michał „Joka” Marten tworzył fundamenty polskiego rapu

Choć nie szukał rozgłosu i nie był typem medialnego gwiazdora, Michał „Joka” Marten zapisał się w historii polskiego rapu jako jeden z tych, którzy współtworzyli jego fundamenty. Wraz z bratem Marcinem „Abradabem” Martenem i nieodżałowanym Piotrem „Magikiem” Łuszczem, założył Kaliber 44 – zespół, który pod koniec lat 90. nie tylko wyznaczył nowy kierunek, ale wręcz nadał ramy dla tego, co nazywamy dziś „oldschoolowym” polskim hip-hopem.

Joka i Kaliber 44 - głos pokolenia

Joka był głosem pokolenia, ale na własnych zasadach – bez medialnego szumu, bez kalkulowania pod trendy. Na debiutanckim albumie „Księga Tajemnicza. Prolog” jego wersy były surowe, psychodeliczne, osobiste – jakby mówił nie do tłumu, ale do każdego słuchacza z osobna. Później, choć Kaliber 44 ewoluował, a on sam coraz rzadziej występował publicznie, Joka pozostał ikoną. Artystą, którego stylu nie da się podrobić, a obecności nie sposób przecenić.

Jego rola w historii sceny nie polegała na robieniu hałasu, lecz na tworzeniu autentyczności, której tak bardzo brakowało i brakuje w erze komercyjnych projektów. Zawsze był „tym trzecim z Kalibra”, ale dla wielu właśnie jego wersy miały największy ciężar – niedosłowne, poszarpane, zanurzone w podświadomości. Nie musiał walczyć o uwagę – wystarczyło, że nawijał. I to wystarczało, by go pamiętać. Do dziś.

Super Express Google News

Ta treść jest częścią płatnej współpracy z Google w celu promowania Google Trends.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki