Patricia Kazadi wyznaje: Dostałam parę razy po tyłku. WYWIAD

2016-02-05 13:24

Jest prezenterką telewizyjną i aktorką, ale największą frajdę sprawia jej tworzenie muzyki. Jej piosenki są jednak krytykowane, a ludzie nie wierzą, że Patricia Kazadi naprawdę może dobrze śpiewać. W szczerej rozmowie szukamy odpowiedzi, dlaczego tak właśnie jest.

Patrycja Kazadi

i

Autor: Jan Graczyński

- Pogadajmy o muzie. Na jakim etapie kariery muzycznej jesteś teraz? Jak byś to określiła?

- Strasznie trudne pytanie na sam początek. Odpowiem, że jestem na etapie samorealizacji. Nie czuję się spełniona muzycznie, ale dążę do tego.

- Wydałaś właśnie płytę, a właściwie zamieściłaś ją całą w internecie. Dlaczego w ten sposób trafiła do słuchaczy?

- Ta płyta czekała na swoją premierę przez rok. Była gotowa już w grudniu 2014. Radiostacje w Polsce powiedziały, że taka muzyka nie ma szans, bo jest za mało komercyjna. Przez rok miałam zadecydować, czy nagram singiel, który będzie komercyjny i, że tak powiem, pociągnie płytę. Nie zdecydowałam się. Postanowiłam wrzucić te piosenki do Internetu, bo było mi szkoda, że moja płyta siedzi w szufladzie i się marnuje. To płyta, w którą włożyłam praktycznie wszystkie swoje pieniądze, nad którą pracowałam przez 1,5 roku, jestem też jej producentem wykonawczym, napisałam wszystkie utwory. Robiłam ją z producentami, którzy pracowali z Lady Gagą, Kanye Westem i Nicki Minaj. Bardzo zależało mi na tym, aby płyta była w stu procentach moja, szczera, prawdziwa, bezkompromisowa i miała swoje brzmienie, które mnie odzwierciedli. Było mi tego materiału szkoda. Płyty obecnie i tak sprzedają się słabo, a wszystko i tak zaraz ląduje w internecie. Więc nie cierpiałam, że wrzucam to za darmo. Ucieszyłam się, że ludziom się podoba. Ta płyta jest moim oczkiem w głowie.

- Link do płyty przesłałem paru znajomym. Niektórym od razu się spodobało, a inni... stwierdzili, że nie warto sprawdzać, co nagrała Kazadi. Czy nie czujesz się zatem w pewien sposób ignorowana muzycznie? Nie dostajesz muzycznego kredytu zaufania od ludzi.

- To nie jest mój pierwszy rok w show-biznesie i nie pierwszy rok robię muzę. Ja przed moją pierwszą oficjalną płytą nagrałam tak naprawdę trzy inne, zagrałam masę koncertów, śpiewałam na płytach innych. Robię to już bardzo długo, ale rzeczywiście, zmagam się z tym, że ludzie kojarzą mnie z telewizji, a przecież "ta, co prowadzi program, na pewno nie umie śpiewać". Na szczęście są też tacy, którzy kojarzą i pamiętają mnie głównie albo nawet tylko z muzyki. Są wciąż ciekawi tego, co robię muzycznie.

- A jak radzisz sobie z krytyką swoich dokonań? Mam wrażenie, że piosenkę Kazadi po prostu trzeba zjechać. Tak dla zasady.

- Staram sie nie przykładać do tego wagi. Hejterzy zawsze się znajdą. Nie ukrywam, że to nie jest przyjemne. Są portale, które dowalają mi, ale i tak potem przy każdej okazji proszą o wywiad. Pytam: ale po co ja mam z wami rozmawiać? O płycie nie napiszą ani słowa... Nie skupiam się na słowach krytyki i krytycznych publikacjach. Robię swoje. Od dziecka słyszę, że na moją muzykę nie ma miejsca w Polsce. Najpierw mówili mi, że jest zbyt ambitna, pytano, czemu mam taki niski głos, dlaczego niektóre piosenki są smutne, bo skoro jestem z telewizji, to powinno to być coś wesołego. Jak zrobiłam pozytywną płytę, nazwano mnie Gosią Andrzejewicz. Widzisz nie dogodzisz! (śmiech).

- Nie sądzisz, że łatwiej by Ci było osiągnąć sukces muzyczny za granicą? Tam nie ocenia się ludzi po ich innej działalności medialnej - bycie aktorką, prezenterką i piosenkarką jednocześnie jest atutem.

- Na razie nie narzekam na to, co robię w Polsce. Może nie jestem muzycznie jeszcze tam, gdzie bym chciała. Ale na koniec dnia jestem wdzięczna i zadowolona z tego, co się u mnie dzieje. Rozwijam się, od 13 lat cały czas pracuję, robię nowe projekty. Nie mam smutków z tym związanych, moja praca w TV pozwala mi na finansowanie swojej pasji, cieszę się że mogę nagrywać z fajnymi producentami w studiach na świecie, teraz uczę się gry na basie. Odkrywam kolejne brzmienia. A kariera muzyczna? Mój czas jeszcze nadejdzie!

- Dlaczego w Polsce ta wszechstronność, którą ty reprezentujesz, nie jest atutem? Wkurza nas, kiedy ktoś umie za dużo?

Nie wiem. To chyba nie do mnie pytanie. Nie do końca tak to widzę, ale jeśli tak jest, to nie chcę tego akceptować. Mnie jara, kiedy ktoś jest wszechstronny i na maksa to wspieram. Ale gdybym się skupiała na tych wszystkich negatywnych stronach, które ty tutaj wymieniasz, to bym się już dawno załamała (śmiech). Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Jeśli ktoś nie chce słuchać mojej muzy, to go nie zmuszę. Ja będę dalej robić swoje, a jeżeli to będzie jakościowe i dobre, to siłą rzeczy się rozejdzie.

- Chodzi mi o to, by zastanowić się, dlaczego tak jest i móc coś zmienić.

- Spokojnie. Na wszystko jest czas. Mówili mi, że nigdy nie będę na okładkach magazynów, nigdy nie poprowadzę programu w prime time, nie zagram głównej roli w polskim filmie - wszystkim tym niedowiarkom udowodniłam, że z ciężką pracą i z konsekwencją w dążeniu do spełniania swoich marzeń, wszystko jest możliwe.

- Ty pracowałaś na swój sukces przez kilkanaście lat. Prowadzisz programy, w których młodzi ludzie z dnia na dzień stają się gwiazdami. Odbija im? Stopujesz ich wtedy? Radzisz?

- Nie. Staram się w to nie angażować, bo myślę, że kiedy jest taki moment, że komuś odwala, to wtedy nie słucha nikogo, a już na pewno nie jakiejś pani prowadzącej. Każdy ma swoją drogę i widocznie niektórzy muszą przejść taką, by się troszeczkę sparzyć. A jak było z tą "sodówką" w twoim przypadku?

- Ludzie mówią, że Kazadi gwiazdorzy, ale nikt nie potrafi podać konkretnego przykładu. A przecież przede mną siedzi totalnie wyluzowana, zabawna laska.

- Błagam Cię... Ja mam totalny dystans! Ludzie, którzy mnie znają od lat zawsze powtarzają, że w ogóle się nie zmieniłam. Jestem dalej nieśmiała i z serduchem na dłoni. Może chodzi o to, że mnie tutaj w ogóle nie ma. Nie pojawiam się na imprezach, nie trzymam się z ludźmi z branży. Ci ludzie mnie kompletnie nie znają, a skoro nie znają, to mówią to, co gdzieś usłyszeli, albo to, co sobie myślą. Ja nie miałam czasu na "sodówkę", ponieważ nie miałam kariery z dnia na dzień. Zaczynałam grając drzewo w jakimś przedstawieniu, i jeszcze pojawiałam się w ostatniej minucie spektaklu. Potem robiłam mnóstwo statystowania, tańczyłam dla polskich gwiazd w tle, wycinali sceny ze mną w serialach. Dziś jestem tu, gdzie jestem, a i tak czuję, że jestem dopiero na początku swojej drogi zawodowej. Przeszłam swoje i dostałam parę razy po tyłku. Nie mam też przyjaciół związanych z branżą. Jak wracam do domu, to nie ma czerwonego dywanu. Od małego jest akcja: czy posprzątane w mieszkaniu, czy egzaminy zaliczone, czemu nie dzwonię. Nikt się mną nie jara. Moi znajomi nie oglądają moich programów. Ja też rzadko. Ja lubię jeździć po świecie, medytować. Mam zupełnie inne zajawki niż jaranie się sobą czy tym, kto jest teraz na ściance i co jest na topie.

ZOBACZ: Kurski BĘDZIE MUSIAŁ nagrodzić Kraśkę?

- Pytanie z zupełnie innej beczki: czujesz się sexy?

- Jaha! A najbardziej wtedy kiedy miałam łysą głowę.

- Pytam, bo na co dzień raczej nie odsłaniasz swoich atutów. Kiedy zobaczyłem zdjęcie z dużym dekoltem, pomyślałem "wow! dlaczego ona na co dzień się tak nie ubiera?".

- Nie odsłaniam. Nie mam takiej potrzeby, by na co dzień epatować seksualnością. Od czasu do czasu lubię jak jest sexy - lubię podkreślić pupeczkę, talię. Spoko! Czuję się seksownie i kobieco. Nie mam już tych kompleksów, które miałam, jak byłam nastolatką. Staram się siebie akceptować i mniej wstydzić.

- A mogę zapytać o miłość?

- Zapytać możesz...

- Podobno z kimś randkujesz?

- Nie wiem (śmiech). Jestem singlem i dobrze mi z tym.

Zobacz: TYLKO U NAS: Patricia Kazadi o "YCD" bez Kingi Rusin

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki