Choć od śmierci Kopiczyńskiego minęło pół roku, Kłosowski ani razu nie był na cmentarzu. Aktor nieraz żalił się, że traci wzrok i ciężko jest mu się poruszać. To powoduje, że Kłosowski woli nie opuszczać swojego mieszkania.
- Nie odwiedzam jego grobu, bo w tej chwili jestem już starszy pan i nie wychodzę nigdzie, ale Andrzeja bardzo kochałem. Nie tylko na Andrzeja grób nie chodzę, ale także na groby rodzinne - mówi "Super Expressowi" Kłosowski.
W dniu urodzin z sentymentem wspomina swojego przyjaciela. - Z Andrzejem spotkałem się w "Czterdziestolatku" i zaprzyjaźniliśmy się i jeżeli to jest sukces tego serialu, to on jest głównym zdobywcą tego sukcesu. Poza tym to był bardzo przyjazny, kochany, życzliwy człowiek. Bardzo zabolała mnie jego śmierć, ale na każdego po kolei to przychodzi. Ostatnio jest lawina. Z mojego pokolenia niewielu już zostało - dodaje Kłosowski.
A jak spędzi Wielkanoc? - Przyjeżdża do mnie syn, wnuczka dojedzie, spędzam święta z rodziną w Warszawie. Z koszyczkiem nie będę szedł, sąsiadka weźmie moją święconkę. Syn przywiezie potrawy wielkanocne, ale sami też coś zrobimy. Moja sąsiadka pomoże nam na pewno - dodaje.
ZOBACZ: Roman Kłosowski w żałobie po Andrzeju Kopiczyńskim: "Trzymał mnie przy życiu"