Rozebrała się, by nie mieć kompleksów

2008-12-21 14:00

Monika Mrozowska (28 l.) wzięła udział w programie "jak ONI śpiewają", wkrótce wyda książkę o kuchni wegetariańskiej i ciągle gra w serialu "Rodzina zastępcza". Z aktorką rozmawiamy o nagości przed obiektywem, dlaczego słucha córki i co radzi w sprawie szpinaku

- Wzięłaś udział w programie "jak ONI śpiewają". Nie żałujesz?

- Bałam się, że gdy odpadnę i obudzę się następnego dnia, będzie mi bardzo smutno, ale tak nie było. Miałam poczucie, że to był mój najlepszy występ, że się nie zbłaźniłam. Byłam nominowana razem z Elą Romanowską i tak naprawdę ucieszyłam się, że ona nie odpadła, to wspaniała dziewczyna. Mocno jej kibicowałam.

- Będzie kontynuować śpiewanie?

- Raczej hobbistycznie niż zawodowo (śmiech). Gdy byłam mała, dużo śpiewałam. To właśnie z tą dziedziną chciałam związać swoją przyszłość. Próbowałam dostać się do Teatru Buffo. Miałam wtedy 15 lat, nie udało mi się, a gdy na dodatek usłyszałam, że mam jeszcze czas i powinnam spróbować innym razem. Darowałam sobie te starania. Stwierdziłam, że chyba jednak się do tego nie nadaję. Żałuję, że nie znalazła się wówczas osoba, który by mnie wsparła. Dziś jest inaczej. Krytyka raczej mnie mobilizuje niż zniechęca.

- Dlatego z pokorą słuchałaś krytycznych uwag jury?

- Doszłam do wniosku, że taka jest formuła tego programu, a jury jest od tego, aby nie prawić nam komplementów, tylko krytykować.

- Na swoim blogu napisałaś jednak, że chwilami było ciężko i nie zawsze przyjemnie.

- Tak, bo mimo wszystko nie jest ci miło, gdy słyszysz krytykę. Ja starałam się podchodzić do swoich występów profesjonalnie, ale mieć też z tego zabawę. Nie przyszłam do programu, aby udowadniać, że świetnie śpiewam. Uważam, że niektóre opinie w stosunku do innych uczestników były mocno przesadzone i bardzo krzywdzące.

- Serial "Rodzina zastępcza plus", w którym występujesz, to już tylko sposób na zarabianie pieniędzy, czy nadal przyjemność grania?

- To na pewno miły sposób na zarabianie pieniędzy i nie zamieniłabym się z nikim, kto musi siedzieć w biurze i wklepywać dane do komputera. Gra w serialu to bardzo przyjemne zajęcie. Poza tym obcowanie z takimi osobami, jak Piotr Fronczewski, Hanna Śleszyńska, Maryla Rodowicz, mówi samo za siebie. Od połowy tego roku mamy w obsadzie nowych aktorów, mój wątek się rozwinął. Cieszę się, że scenarzystom nie brakuje pomysłu na moją postać. Cieszę się, że mam taką, a nie inną pracę. Dzięki niej mogę zajmować się też innymi rzeczami.

- Czyli ceramiką?

- Tak naprawdę bardziej zajmuje się nią mój mąż niż ja. W ciągu ostatnich miesięcy dużo czasu poświęcałam próbom do programu i pracy na planie serialu. Czasu na ceramikę nie zostawało dużo, a chciałam także jak najwięcej poświęcić go mojej córce Karolinie - pójść z nią na spacer, na lody. Nie chciałam, by miała poczucie, że mama jest zaganiana i nie ma dla niej czasu.

- A jaka jest Karolina? Podobna do ciebie czy do męża?

- Myślę, że jest miksem nas obojga, ale momentami wydaje mi się, że jest zupełnie inna niż my. Obydwoje z mężem jesteśmy nerwusami, a ona jest oceanem spokoju. Czasami czuję się, jak gdyby Karolina była moją mamą. Przychodzi do mnie i mówi, żebym się uspokoiła. W prosty, dziecięcy sposób potrafi wytłumaczyć pewne sytuacje. Myślę, że to nie jest tylko jej cecha. Czasami w tym, co mówią do nas dzieci, kryje się ogromna mądrość. I dlatego słucham swojej córki (śmiech).

- Obydwoje z mężem jesteście wegetarianami. Czy nie spotykasz się z opinią i krytyką, że to niezdrowe, zwłaszcza dla dziecka?

- Gdy byłam w ciąży z Karoliną, często słyszałam, że ciąża to okres, w którym powinnam w szczególności dbać o siebie. Jadłam dużo warzyw i owoców, Maciek bardzo dobrze zna się na żywieniu, a ja robię to bardzo intuicyjnie. Kiedy ktoś próbował nam wmówić, że robimy źle, to on miał gotową odpowiedź na każe najbardziej podchwytliwe pytanie. To nie jest tak, że trzeba strasznie kombinować. Jedzenie mięsa to nie jest panaceum na wszystko. Mimo że Karolina go nie jada, od urodzenia nie brała żadnego antybiotyku.

- Podobno razem z mężem przygotowujesz książkę kulinarną?

- Tak. Zebraliśmy w niej różne fajne przepisy, trochę przez nas zmodyfikowane, aby wszystko było w miarę łatwe do przygotowania. Nie chcemy w niej namawiać do przejścia na naszą dietę, ale mamy nadzieję, że każdy znajdzie w niej coś dla siebie. A rodzicom podpowiemy sposoby przemycenie do diety ich dzieci niektórych nielubianych przez nie warzyw, jak np. szpinak. Sami robimy zdjęcia do tej książki. To będzie trochę poradnik, trochę album.

- Wiesz, że wiele kobiet zazdrości ci ciała i rewelacyjnej sesji w "Playboyu"?

- Nie wiem (śmiech). Tę drugą sesję zrobiłam z próżności (śmiech). To oczywiście żart. Przy pierwszej sesji nie wiedziałam, jak to będzie wyglądać, czego mam się spodziewać. Mogłam natomiast powiedzieć, gdzie chciałabym być sfotografowana. Przy drugiej - do końca zastanawiałam się, czy jest mi ona potrzebna. Decydującym argumentem było to, że zdjęcia znowu zrobi mi Marlena Bielińska i wtedy nie byłam już w stanie się oprzeć. Ani jedna, ani druga nie była łatwa, choć ta ostatnia trwała zdecydowanie krócej od pierwszej. Trudno jest oswoić się z własną nagością, gdy ktoś nas fotografuje, ale oglądanie efektów takiej pracy jest bardzo przyjemne. Często patrząc w lustro, widzimy się dużo gorzej, niż wyglądamy w rzeczywistości. Takie zdjęcia mogą być świetnym lekiem na nasze czasami wymyślone kompleksy.

- A jak dbasz o siebie?

- Dużo mi daje to, co jem i tak naprawdę to jest mój główny kosmetyk. Czasem zjem coś śmieciowego na imprezie, ale staram się dobrze odżywiać. Kiedy przestałam jeść mięso, zauważyłam, że mogę jeść duże ilości wszystkiego, a moja waga nie rośnie. Poza tym mam dużo mniejsze łaknienie na słodycze. Używam kosmetyków jak każda kobieta, ale niekoniecznie tych z wyższej półki. Czasem te tańsze mają o wiele lepszy skład, ale w ogóle nie przesadzam z używaniem kosmetyków, bo czasami co za dużo, to niezdrowo.

Monika Mrozowska

Ma 28 lat. W dzieciństwie śpiewała w zespole Fasolki. Wzięła udział w IV edycji "jak ONI śpiewają", zajęła 9. miejsce. Mężatka, mąż Maciej Szaciłło (31 l.), zajmuje się ceramiką. Mama 5-letniej Karoliny. Gra w filmach, popularność przyniosła jej rola Majki z serialu "Rodzina zastępcza". Miała dwie sesje rozbierane dla miesięcznika "Playboy" (2004 i 2008 r.). Ma własną stronę w Internecie i prowadzi blog. Prowadzi zajęcia z ceramiki dla dzieci. Absolwentka szkoły pedagogiczno-plastycznej.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają