Sylwia Wysocka samotnie walczy o odzyskanie zdrowia

Kiedy pewnego jesiennego dnia Sylwia Wysocka (59 l.) zjawiła się z walizkami pod Centrum Kompleksowej Rehabilitacji w Konstancinie nie była w najlepszym nastroju. Taksówkarz zostawił ją pod drzwiami ośrodka wczesnym rankiem i odjechał po następnego klienta. Artystka sama musiała poradzić sobie z bagażami. Opancerzona w gorset ortopedyczny, podpierając się kulą, taszczyła swoje rzeczy do środka po jednej walizce. Przyjechała rehabilitować się na sześć tygodni, więc musiała wziąć ze sobą ubrania na co dzień, a także stroje do ćwiczeń, a nawet ręczniki i kostium kąpielowy, bo ma również zajęcia w wodzie. Na szczęście gwiazda z dnia na dzień odzyskuje humor, ponieważ ćwiczenia przynoszą rezultaty. Sylwia nie odpuszcza i rehabilituje się sumiennie, dając z siebie wszystko, bo zależy jej, żeby zapomnieć o koszmarze, który ją spotkał. - Nie opuszczam żadnych zabiegów fizjoterapeutycznych, których jest sporo i nawet wiele ćwiczeń wykonuję dodatkowo. Robię wszystko, by odzyskać dawną sprawność. Wiem, że przede mną jeszcze długa droga, ale mam nadzieję, że z pozytywnym finałem. Dzięki temu, że całe życie uprawiałam sporty moje ciało dość dobrze reaguje na ćwiczenia i są postępy. Niedługo będę mogła pozbyć się gorsetu i kuli. Jestem pełna nadziei, że opuszczę szpital o własnych siłach i będę mogła zająć się swoim życiem zawodowym. Chciałabym jak najszybciej wrócić do pracy, nawet jeszcze w tym roku - opowiada „Super Expressowi” Sylwia Wysocka, która czuje się coraz lepiej. Dowiedzieliśmy się, że zalecono jej ćwiczenia izotoniczne i izometryczne, elektroterapię, terapię manualną i inne. Codziennie robi też kilkanaście długości na basenie, a także korzysta z kriokomory. 

Ostatnio na jeden dzień musiała zniknąć ze szpitala. W ubiegłym tygodniu aktorka i jej były partner byli przesłuchiwani w prokuraturze.

Więcej dziś w programie TVP 1 „Alarm”!